a1

i

Autor: policja

tragedia na a1

Sebastian M. udzielił wywiadu i twierdzi, że to nie on spowodował wypadek na A1. Co powiedział Zbigniewowi Stonodze?

2025-05-21 11:21

Sebastian M., podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, udzielił wywiadu Zbigniewowi Stonodze. Mężczyzna, przebywający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, przedstawia swoją wersję wydarzeń. Jest ona jednak sprzeczna z ustaleniami śledztwa. Co dokładnie powiedział?

Tragedia na A1. Zginęła 3-osobowa rodzina

W sierpniu 2023 roku na autostradzie A1 pod Piotrkowem Trybunalskim doszło do tragicznego wypadku. BMW, prowadzone przez Sebastiana M., uderzyło w jadącą prawidłowo Kię. W wyniku zderzenia śmierć poniosła trzyosobowa rodzina. Prokuratura ustaliła, że Sebastian M. jechał z nadmierną prędkością, prawdopodobnie przekraczającą 250 km/h.

Ze śledztwa wynika, że policja początkowo przyjęła wersję Sebastiana M., pozwalając mu na opuszczenie miejsca zdarzenia. Gdy prokuratura zaczęła dokładniej analizować sprawę, mężczyzna wyjechał do Niemiec, a następnie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie przebywa do dziś.

Wypadek na A1. Ekstradycja Sebastiana M. 

W czwartek, 15 maja, minister sprawiedliwości Adam Bodnar poinformował, że władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich zgodziły się na ekstradycję 34-letniego Sebastiana M.

Komenda Główna Policji wyjaśnia, że podejrzany nie był w dyspozycji organów ścigania na terenie ZEA. Dlatego musi dojść do jego ponownego zatrzymania przed wypełnieniem procedury ekstradycji do Polski.

Niezwłocznie po otrzymaniu informacji o możliwości przeprowadzenia ekstradycji, polscy funkcjonariusze wykonają wszelkie działania, by jak najszybciej sprowadzić Sebastiana M. do kraju, a następnie oddać do dyspozycji prokuratury.

Sebastian M. udzielił wywiadu. Twierdzi, że jest niewinny

Mimo toczącego się śledztwa i faktu, że jest poszukiwany, Sebastian M. zdecydował się udzielić wywiadu Zbigniewowi Stonodze, który zyskał rozpoznawalność dzięki kontrowersyjnej działalności w mediach oraz licznych konfliktach z wymiarem sprawiedliwości. 

"Od początku tego zdarzenia zdecydowałem się zajmować oficjalnie swojego stanowiska z uwagi na szacunek, obawę i groźby, które miały miejsce, związane z całą nagonką medialną i wszystkim co się wydarzyło tragicznym wypadku" - zaczął.

34-latek podejrzany jest o spowodowanie wypadku na A1 uważa, że jest niewinny i przedstawia swoją wersję wydarzeń, która jednak odbiega od ustaleń śledczych. Co dokładnie powiedział?

Sebastian M. twierdzi, że to Kia zajechała mu drogę ze skrajnie prawego pasa. Jednocześnie zaprzecza ustaleniom biegłych i dowodom zebranym w sprawie (w tym nagraniom), które wskazują, że to BMW uderzyło w tył Kii.

Podejrzany utrzymuje również, że jechał z prędkością 160-170 km/h, podczas gdy biegli szacują, że mogło to być nawet ponad 250 km/h, a według czarnej skrzynki z BMW - około 230km/h.

"Przy tej prędkości nie sądzę, by ktokolwiek mógł wyjść z tego żywy" - utrzymuje Sebastian M., dodając, że zdarza się, że czarne skrzynki są wadliwe.

"Po wydarzeniu wybuchły wszystkie kurtyny powietrzne i nie widziałem nic. Poczułem wyrwanie przedniego prawego koła. Później samochód zachował się praktycznie jak sanki, tocząc się, ślizgając się. W momencie zdarzenia w aucie miałem dwójkę pasażerów. W momencie wydarzenia nie wiedziałem co się wydarzyło, byłem pełen emocji." - relacjonuje mężczyzna.

Twierdzi również, że wezwał służby, a także brał udział w akcji ratowniczej i współpracował z policją. Podkreśla, że w kolejnych godzinach był mocno szykanowany, nazywany mordercą. A w kolejnych dniach zaczęto także atakować jego najbliższych. 

Sebastian M. opuścił Polskę. "Wyjechałem na targi"

Dlaczego Sebastian M. opuścił Polskę? Mężczyzna tłumaczy swój wyjazd spotkaniami służbowymi i delegacją.

"Wyjechałem do Niemiec na targi branżowe, na dowód czego mam bilety, pobyt w hotelu, identyfikatory oraz wiele materiałów foto i wideo." - wyjaśnia, dodając, że z uwagi na hejt na żonę, zdecydowali, ze wyjadą na kilka dni, dopóki "odpowiednie służby nie opanują tej fali".

"Wyjechaliśmy do Dubaju, co miałem również zaplanowane wiele miesięcy wcześniej, na różnego rodzaju spotkania biznesowe" - dodaje. 

Sebastian M. w rozmowie ze Zbigniewem Stonogą zapewnia, że to nie on jest sprawcą wypadku.

"Nie ma dnia żebym nie zadawał sobie pytania, dlaczego akurat ja byłem wtedy na tym pasie, w moim samochodzie. Obwiniam siebie o to, że tam byłem, ale ja nie spowodowałem tego wypadku. Tam mógł być każdy z nas." - wyjaśnia. 

Czemu nie chce pojawić się w Polsce? Podejrzany tłumaczy, że "został tu już skazany".

"Skazano mnie, skazano moją żonę, skazano publicznie moich rodziców, moje siostry, które nie miały z tym nic wspólnego. Jestem praktycznie każdego tygodnia oceniany przez opinię publiczną, przez ministrów, przez prokuratorów. Ja nie mogę liczyć na sprawiedliwy proces." - tłumaczy.

Sebastian M. uważa, że zgodziłby się wrócić, jeśli polski system sprawiedliwości zapewniłby bezpieczeństwo jemu i jego rodzinie. Zapewnia, że proponował to rozwiązanie prokuratorowi, jednak nie spotkało się to z aprobatą. 

"Nikt nie chciał zapewnić mi sprawiedliwości i bezpieczeństwa, które jakby nie patrzeć każdemu obywatelowi się należy na poziomie Konstytucji" - podsumowuje Sebastian M. 

Siostra Tomasza Jakubiaka zwróciła się do fanów kucharza. "Podjęliśmy z Tomkiem decyzję"