ŁKS czeka już tylko jedno ligowe starcie. Poprzednie zakończyło się porażką. Już przed nim było wiadomo, że łodzian czekało ciężkie zadanie. Musieli się zmierzyć z grającym u siebie Zagłębiem Lubin, który był rozpędzony serią trzech zwycięstw.
Polecany artykuł:
Strzelanie rozpoczęło się już w siódmej minucie. Formą popisał się najlepszy strzelec Zagłębia w tym sezonie – Dawid Kurminowski. Gospodarze drugiego gola dołożyli w drugiej połowie po akcji, którą wykończył Mateusz Grzybek. Obraz gry zmienił się w końcówce, ponieważ drugą żółtą kartkę ujrzał Kacper Chodyna i Zagłębie kończyło mecz w dziesiątkę. Dzięki temu ŁKS mógł poczuć się swobodniej. Zaowocowało to strzeloną bramką, której autorem stał się Aleksander Iwańczyk – zaledwie 17-letni młodzieżowiec debiutujący w Ekstraklasie. Jednak, to nie wystarczyło, aby wyszarpać chociaż jeden punkt i ŁKS powrócił do Łodzi na tarczy.
- Pierwsza połowa słaba w naszym wykonaniu – Zagłębie dominowało. Zabrakło determinacji i mocniejszego doskoku do rywala. Druga lepsza. Mieliśmy dwie-trzy sytuacje, na plus też końcówka spotkania. […] Na plus też młodzi zawodnicy. Cieszy, że dają sygnał i udowadniają swoją postawą, że warto na nich stawiać – powiedział po meczu Marcin Maysiak, trener ŁKS-u.
Zagłębie Lubin to zespół, który ma patent na łódzkie drużyny. Kolejkę wcześniej w Sercu Łodzi pokonali Widzew.
- Jesteśmy zadowoleni z czwartego z rzędu zwycięstwa. Bardzo zależało nam na pożegnaniu się z publicznością w dobrym stylu. Do momentu zejścia z boiska Kacpra Chodyny stwarzaliśmy wiele sytuacji, szkoda jedynie, że skuteczność często nas zawodziła – mówił Waldemar Fornalik, trener Zagłębia Lubin.
Ostatni mecz tego sezonu ŁKS rozegra na swoim stadionie, a rywalem będzie Stal Mielec.