We wtorek rząd pracował nad projektem ustawy, którego celem jest ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparcie niektórych odbiorców w 2023 roku. Nowe przepisy mają wesprzeć małe i średnie przedsiębiorstwa w związku ze wzrostem cen energii elektrycznej. Pomoc objąć ma także samorządy oraz m.in. szkoły, szpitale, domy pomocy społecznej czy noclegownie.
Zgodnie z projektem ustawy samorządy terytorialne zapłacą w przyszłym roku maksymalnie 785 złotych za jedną megawatogodzinę. O komentarz odnośnie rządowych propozycji zamrożenia cen energii dla samorządów zapytaliśmy Marcina Masłowskiego, rzecznika prezydent Łodzi.
- Czekamy na ustawę i na to, żeby rozwiązania weszły w życie. Jeśli tak się stanie, to będzie to dobra wiadomość. Jak wszyscy wiemy niektóre samorządy dostały podwyżkę 1000 proc. Gdyby ta kwota była prawdziwa, to jest ona o 50 proc. wyższa niż miasto płaci za prąd teraz. Oby tak było. Jestem bliski powiedzenia tego, że jestem szczęśliwy z tego powodu, że cena będzie wyższa o niecałe 50 proc. To pokazuje w jakim świecie żyjemy, skoro samorządy oddychają z ulgą, że cena będzie wyższa "tylko" o 50 proc. - powiedział Marcin Masłowski.
Czy nowa stawka za energię elektryczną, zaproponowana przez rząd, nadwyręży budżet Łodzi i odbije się na mieszkańcach? Rzecznik prezydent uspokaja.
- Przy cenach zaproponowanych przez rząd, opłaty miasta wzrosłyby z 55 do około 75-80 milionów złotych. Oczywiście kwota ta jest dla nas, zwykłych łodzian niewyobrażalna, bo mówimy o podwyżce wynoszącej 20-25 milionów, ale w odniesieniu do przychodu całego miasta jest to ułamek procenta. Gdybyśmy mieli taką cenę, to ewentualne oszczędności były minimalne, a dla mieszkańców nieodczuwalne.