Pamiętacie makatki z wesołymi sentencjami i przysłowiami, które wisiały w domach naszych babć i dziadków? Kiedyś dekorowano nimi wnętrza domów, ale miały też bardziej praktyczny cel - chroniły ściany przed zabrudzeniem i dzieliły całe mieszkanie na sekcje: do jedzenia, do gotowania czy też do mycia.
- Na makatkach zwykle są jakieś scenki rodzajowe. Musi być sentencja, musi być jakieś przedstawienie i bordiura czyli ozdobne obramowanie, ale co przedstawia, to zależy już od tego, gdzie ta makatka miała się znaleźć – wyjaśnia Joanna Fijoł z Działu Przemysłu Włókienniczego Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
„Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”, „Zimna woda zdrowia doda”, „Gotuj dobrze nie żartuję, potem z tobą poflirtuję”, „Szczęście gości w domu wciąż, gdy pomaga żonie mąż” - to tylko niektóre sentencje haftowane czy drukowane na bawełnianych makatkach. Przysłowia te miały przesłanie dydaktyczne, były spisem moralnych norm i zasad, jakimi należy kierować się w życiu.
- Ostatnio mamy powroty do takich elementów retro, więc nawet w nowoczesnych mieszkaniach czasem ktoś makatkę przemyci i wkomponuje w nowoczesne meble - mówi Joanna Fijoł.
Na makatkach często pojawiały się napisy zachęcające do korzystania z wody - do jej picia oraz do częstego mycia się: „Świeża woda zdrowia doda”, „Woda i mydło najlepsze bielidło”, „Myj się zimną wodą - będziesz piękną i młodą”, „Kto się myje długo żyje”.
- Łodzianie z dużym szacunkiem odnosili się kiedyś do wody, dlatego że w naszym mieście zawsze jej brakowało - podkreśla Miłosz Wika, rzecznik łódzkich wodociągów. - Czerpano wodę z płytkich studni, które często wysychały. Ta woda była bardzo złej jakości, była zanieczyszczona chemicznie, bakteriologicznie. Woda w naszych kranach (w sieci miejskiej) pojawiła się dopiero po II wojnie światowej, ale wówczas też mieszkańcom Łodzi odbierano tę wodę - dławiono ciśnienie w sieci i wodę kierowano na potrzeby fabryk włókienniczych.
Łódzkie makatki można oglądać na wystawie „Łódzkie Mikrohistorie. Ludzkie Mikrohistorie” w Łódzkim Parku Kultury Miejskiej w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
- Makatka to taki praprzodek współczesnego mema - dodaje Miłosz Wika. - Był jakiś obrazek, jakaś scenka rodzajowa i do tego jakieś śmieszne hasło, przysłowie.