W niedzielę rano (4 sierpnia) jeden z mieszkańców Pabianic, siedząc z żoną przy śniadaniu, zauważył przez okno, że w sąsiednim bloku na zewnętrznym parapecie siedzi mała dziewczynka. Dziecko siedziało na drugim piętrze, więc mężczyzna natychmiast zadzwonił na numer alarmowy. Po chwili pod blokiem pojawiły się dwa patrole policji i cztery zastępy straży pożarnej.
Na szczęście przybyłym na miejsce funkcjonariuszom udało się namówić dziewczynkę, by ta weszła z powrotem do mieszkania. Drzwi do mieszkania były zamknięte, a 4-latka była za mała, by otworzyć je od środka. W tej sytuacji strażacy, korzystając z wysięgnika, dostali się do lokalu przez otwarte okno. Ku ich zaskoczeniu okazało się, że dziewczynka nie była sama. W mieszkaniu sapała jej matka, która była bardzo zaskoczona wizytą funkcjonariuszy.
- 24-latka została zbadana alkomatem i narkotesterem. Była trzeźwa i nie znajdowała się pod działaniem środków zabronionych - poinformowała podkom. Agnieszka Jachimek z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach. - Przyznała, że odsypiała nocne zmiany w pracy.
Z relacji dziewczynki wynika, że przy pomocy krzesełka weszła na blat kuchenny i otworzyła okno, a następnie w trakcie zabawy upuściła zabawkę, która wypadła jej przez okno. Chcąc zobaczyć, czy nic jej się nie stało, wyszła na parapet.
- Ogromne słowa uznania należą się 41-letniemu pabianiczaninowi, który nie pozostał obojętny i dzięki jego zgłoszeniu udało się uniknąć nieszczęścia – podkreśla podkom. Agnieszka Jachimek.