W Sądzie Okręgowym w Łodzi zapadł wyrok w sprawie dotyczącej obrazy uczuć religijnych, której miał dopuścić się łódzki grafik i fotograf Piotr Wygachiewicz, znany pod pseudonimem Marcelo Zammenhoff. Autor wystawy „Wagina polska” został oskarżony o obrazę uczuć religijnych sześciu osób poprzez publiczne znieważenie przedmiotów czci religijnej oraz publicznego znieważenia bandery Rzeczpospolitej Polskiej.
Sąd uznał, że artysta jest winny obu zarzutów, ale obraza uczuć religijnych dotyczyła tylko jednej osoby, nie zaś wymienionych w akcie oskarżenia sześciu poszkodowanych. Pokrzywdzonej kobiecie Wygachiewicz ma zapłacić 1 tys. zł zadośćuczynienia i wystosować wobec niej pisemne przeprosiny. Ma też pokryć część kosztów postępowania sądowego w wysokości 2 tys. zł. Jednocześnie sąd warunkowo umorzył postępowanie karne wobec artysty na 2 lata.
Postawione zarzuty dotyczyły wystawy Zammenhoffa, która odbywała się w Galerii Off Piotrkowska w ramach Międzynarodowego Festiwalu Fotografii Fotofestiwal 2021. Ekspozycja pt. „Wagina polska” składała się ze zdjęć intymnych miejsc kobiecych, w które ich autor wkomponował m.in. różaniec, flagę narodową Polski, wizerunki Matki Boskiej, papieża Jana Pawła II, prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego oraz symbole kojarzące się z katastrofą smoleńską. Piotr Wygachiewicz przyznał przed sądem, że uważał, iż jako artysta ma prawo do pełnej swobody wypowiedzi, a jego intencją nie było obrażanie uczuć religijnych lub znieważenie symboli państwowych.
Polecany artykuł:
Prokurator żądała dla artysty kary grzywny w wysokości 20 tys. zł, argumentując, że obowiązująca w kraju wolność słowa i twórczości nie może naruszać wolności innych osób, zaś wystawa była wyrazem pogardy dla symboli religijnych i znaków państwowych. Z kolei obrońca przypomniał głośną sprawę sądową sprzed lat dotyczącą pracy przedstawiającej męskie genitalia na tle krzyża autorstwa Doroty Nieznalskiej, która to artystka nie została wówczas ukarana i wnosił o uniewinnienie swojego klienta.
Sąd ostatecznie uznał, że obraza uczuć religijnych dotyczyła tylko jednej, a nie sześciu osób wymienionych w akcie oskarżenia. Część wystawy Zammenhoffa była wydzielona i opatrzona ostrzeżeniem, że przeznaczona jest wyłącznie dla odbiorców dorosłych - chodziło przede wszystkim o to, że prezentowano na niej fotografie miejsc intymnych, co mogło być uznane za narażenie osób nieletnich na kontakt z pornografią. Jak wyjaśnił sędzia, gdyby autor ostrzegał również przed zagrożeniem dotyczącym obrazy uczuć religijnych osób wierzących, sprawa nie miałaby miejsca.
Wystawę przypadkowo odwiedziła Izabela Sz., która poczuła się obrażona jej treścią. O swoich odczuciach powiadomiła łódzką społeczniczkę Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom, która specjalnie udała się na Fotofestiwal, by obejrzeć ekspozycję, po czym złożyła do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokurator za pokrzywdzone uznał też osoby, które poczuły się urażone, bo zobaczyły zreprodukowane zdjęcia z wystawy w internecie.
- Faktycznie była tylko jedna osoba, która przypadkiem weszła w przestrzeń wystawienniczą, obejrzała ekspozycję, nie wiedząc, co zastanie i poczuła się urażona w swoich uczuciach religijnych. Było szereg osób, które dowiedziały się o wystawie poprzez informacje medialne lub bazując na zdjęciach wykonanych przez panią van Heukelom - zaznaczył sędzia, według którego u osób świadomie decydujących się na oglądanie wystawy nie ma mowy o obrażaniu ich uczuć.
Wyrokiem sądu, który pozostaje nieprawomocny, nie była usatysfakcjonowana żadna ze stron.
- Sama kwestia przeproszenia kogoś za wykonanie dzieła artystycznego jest sprzeczna z założeniami sztuki. Jak to miałoby wyglądać, że artysta wykonując dzieło ma się zastanawiać, czy aby za jakiś czas nie będzie musiał kogoś przepraszać. To kompletnie nie ma sensu. Będziemy wnosić o apelację, choć wyrok uważam za rozsądny - powiedział Wygachiewicz.
Z wyroku nie jest też zadowolona Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, występująca w roli oskarżyciela posiłkowego.
- Wyrok w uzasadnieniu w ogromnej części był niedorzeczny. Przebrnęliśmy przez ten proces, w którym przez cały czas miałam status osoby pokrzywdzonej i oskarżycielki posiłkowej i raptem sędzia dzisiaj kompletnie zmienił zdanie. Dlaczego? Bo to wyrok polityczny. Sędzia na poprzedniej rozprawie dowiedział się od obrony, że ja kandyduję w wyborach, a jak wiemy sędzia publicznie wyraża swoje poglądy polityczne np. dotyczące chęci obalenia obecnej władzy - powiedziała kandydatka na posłankę PiS.