Dla Widzewa to koniec marzeń o Stadionie Narodowym. Łodzianie przegrali w Kielcach z tamtejszą Koroną. Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla gospodarzy. Widzewiacy mogą też mówić o sporym pechu, ponieważ nie uznano gola Rondicia, który był na minimalnym spalonym. Natomiast Korona zdobyła gola po rzucie karnym.
- Kluczową kwestią był awans do następnej rundy, a my go nie wywalczyliśmy. Mam poczucie, że zawiedliśmy i bez względu na to, co bym powiedział, to niczego już nie zmieni. Sposób gry, przygotowanie i okoliczności, gdy o wyniku decydują centymetry, nie mają znaczenia. Jest w nas rozgoryczenie i złość, ale musimy zrobić wszystko, żeby w ostatnim spotkaniu w Sercu Łodzi osłodzić sobie ten gorzki okres – mówił po meczu Daniel Myśliwiec, szkoleniowiec Widzewa.
Polecany artykuł:
Zupełnie inne nastawienie miał trener Korony. Uważał, że jego zespół w pełni zasłużył na ten awans.
- Jesteśmy naprawdę zadowoleni z wyniku tego meczu, ponieważ w Pucharze Polski liczy się awans, a my go wywalczyliśmy. W mękach i bólach, ale zdobyliśmy jedną bramkę, obroniliśmy się i nie daliśmy Widzewowi pola do stworzenia wielu sytuacji. Gramy dalej, czekamy w piątek z ekscytacją na losowanie kolejnej rundy i uczestniczymy dalej w wyścigu o Stadion Narodowy – powiedział Jacek Zieliński, trener Korony Kielce.
Wyjątkowo zawiedzeni było piłkarzy Widzewa. To dlatego, że od początku sezonu mówiono, że Puchar jest jednym z głównych celów na ten sezon.
- Puchar Polski był naszym celem na ten sezon. Widzieliśmy, jaka jest drabinka, wiele najlepszych drużyn odpadło, była szansa. Chcieliśmy wygrać w tych rozgrywkach i tego nie zrobimy. Po meczu rozmawialiśmy w szatni, jednak to są tylko słowa. Liczy się to, co na boisku, a wyniki są poniżej naszych możliwości – stwierdził Mateusz Żyro, obrońca Widzewa.
Widzew rozegra w tym roku jeszcze tylko jeden mecz. Będzie to ligowe spotkanie ze Stalą Mielec, które odbędzie się 7 grudnia o godz. 17:30.
Absurd drogowy przy Strykowskiej. Dawny przejazd zablokował… przystanek autobusowy