O nowym trendzie pisze amerykański dziennik "The Wall Street Journal". Kasy samoobsługowe w Stanach Zjednoczonych zostały wyposażone w nową funkcję. Klienci podczas dokonywania płatności proszeni są o napiwek. Tego typu kasy znajdują się między innymi w kawiarniach, na stadionach oraz lotniskach. Warto wiedzieć, że 10 procentowy napiwek, do którego przywykliśmy w Europie, w USA jest uznawany za obraźliwy. Amerykanie dają 20 procentowe napiwki i nie wyobrażają sobie wyjść z restauracji bez pozostawienia kelnerowi dodatkowej zapłaty za obsługę. Tipy daje się także u fryzjera, kosmetyczki, masażysty itd.
Nic więc dziwnego, że nowa funkcja kas samoobsługowych bulwersuje amerykańskich konsumentów. Maszyny proszą o zwyczajowy napiwek, wynoszący 20 proc., a Amerykanie odbierają to jako "emocjonalny szantaż". Niezostawienie napiwku jest bowiem uznawane za niegrzeczne. Konsumentów nie bulwersuje tak naprawdę nowa funkcja, ale to, że nie wiedzą do kogo trafi pozostawiony przez nich "tip".
- Byłem zdezorientowany, bo nie było do końca jasne, komu mam dać napiwek - mówił dziennikowi "The Wall Street Journal" mężczyzna korzystający z kasy samoobsługowej przy stadionie Petco Park w San Diego i jednocześnie przyznał, że zgodził się na doliczenie 20 proc. do rachunku.
Dziennik skontaktował się z rzecznikiem stadionu, który zapewnił, że napiwki trafiają do pracowników.
"The Wall Street Journal" podkreśla, że w dobie szalejące inflacji Amerykanie zaczynają być zmęczeni dobrowolnym obowiązkiem wręczenia napiwków. Z kolei amerykański Business Insider podaje, że suma napiwków otrzymywanych przez restauracje w USA wzrosła w IV kwartale 2022 roku o 16,5 proc.
Polecany artykuł: