Japończycy pracują nad lekiem na odrost zębów
Zespół naukowców pod kierunkiem doktora Katsu Takahashi z Instytutu Badań Medycznych w Kitano, prowadzi badania nad lekiem umożliwiającym odrost zębów. Badania są prowadzone od lat, ale teraz zrobiło się o nich głośno, ponieważ instytut w Kitano ogłosił, że lipcu tego roku rozpoczną się badania z udziałem ludzi.
W pierwszej kolejności naukowcy chcą podać preparat dzieciom w wieku 2-6 lat, u których występuje anodoncja, czyli całkowity lub częściowy brak zawiązków zębów. W dalszej kolejności naukowcy chcą zbadać działanie leku u starszych pacjentów, którzy utracili zęby np. w wyniku wypadku lub choroby. Badania kliniczne na myszach zostały już zakończone w 2018 roku. Podano im lek, po którym odrosły nowe zęby. Taki sam efekt osiągnięto u fretek, które mają zarówno zęby mleczne, jak i stałe. Dr Takahashi zapewnia, że lek może trafić do sprzedaży już w 2030 roku, ale polscy eksperci studzą emocje.
– 30 lat temu profesor, u którego wtedy pracowałem, nie przewidywał wielkiego sukcesu implantologii. Dziś wiemy, że jest ona powszechna i jak najbardziej skuteczna. Nie chciałbym wskazać podobnie błędnej prognozy i negować skuteczności terapii odrostu zębów. Badania nad zawiązkami zębów i czynnikami wzrostu są prowadzone już od dłuższego czasu. Rzeczywiście u myszy czy fretek pojawiły się pozytywne wyniki. Jeśli wyhodowany zawiązek zęba wprowadzi się do kości zwierzęcia wraz z odkrytym lekiem, może on niewątpliwie blokować lub przyspieszać wzrost zębów. Nie zbadano jeszcze, jak zadziała taki czynnik u starszego pacjenta, na którego wpływają zupełnie inne hormony niż w młodzieńczym wieku. Obawiam się jednak, że mogłoby to być niezbyt korzystnie dla jego zdrowia – mówi dr n.med. Andrzej Szwarczyński, prezydent Polskiego Stowarzyszenia Implantologicznego.
Jednocześnie ekspert zaznacza, że żaden scenariusz nie jest jednak przesądzony. Dr Szwarczyński zauważa, że skuteczność terapii wzrośnie, jeśli naukowcy opracują sposób miejscowego podawania czynnika. Najlepiej, gdy będzie to lek zawierający przeciwciała neutralizujące, które blokują działanie tzw. białka USAG-1. W takiej sytuacji droga do „odrostu” będzie otwarta. Potencjalnym problemem pozostanie jednak ubytek kości związany z utratą zęba i powiększanie się tego braku z czasem. Podobnie jest z utratą kości związaną z urazem lub powstaniem torbieli. Naukowcy nie wiedzą jeszcze, czy wyrzynający się zawiązek zęba spowoduje „odbudowę” kości. Obawy dotyczące wyniku badań klinicznych podziela również dr n. med. Piotr Przybylski, implantolog z kliniki Implant Medical.
– Jeżeli lek okaże się skuteczny i przede wszystkim bezpieczny, to może on zrewolucjonizować znaną nam współcześnie stomatologię, dając pacjentom możliwość uniknięcia protez i implantów. Ale to nie oznacza, że będzie można „hodować” sobie ileś wersji tego samego zęba, unikając np. przykrego borowania. O zęby nadal będzie trzeba odpowiednio dbać. Tutaj na pewno nic się nie zmieni. Natomiast odnawianie naturalnego uśmiechu poprawiłaby z pewnością jakość ludzkiego życia – mówi dr n. med. Przybylski.
Do tego dr Przybylski przyznaje, że wizja doktora Takahashiego, zgodnie z którą porost zębów stanie się trzecią opcją obok protez i implantów, jest naprawdę niezwykle fascynująca. Jednak wprowadzenie jej w życie wymaga solidnych dowodów klinicznych oraz wielu lat dalszych badań i mało prawdopodobne jest, by prace zakończyły się do 2030 roku. Dlatego ekspert uważa, że emocje wokół leku trzeba nieco ostudzić. Temat jest znany naprawdę od dawna, ale póki co to tylko teoria.
Zresztą sam dr Takahashi pracuje nad tym od wielu lat i dodaje, że do rewolucji jest nam jeszcze daleko.