Dzikie psy w Wolborzu. Mieszkańcy są zaniepokojeni
Mieszkańcy gminy Wolbórz i okolic martwią się o bezpieczeństwo swoich dzieci oraz zwierząt domowych. To przez stado dzikich psów, które od pewnego czasu grasuje w okolicach. Według władz gminy sprawa jest poważna, ponieważ odnotowano przypadki ataków na domowe psy i dzikie zwierzęta.
Przedstawiciele gminy Wolbórz przekazali nam, że w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców podjęto odpowiednie działania, jednak te nie przynoszą zamierzonego skutku. Psy bardzo ciężko schwytać, ponieważ ukrywają się w lasach.
- W pewnej okolicznej miejscowości psy zostały pozostawione same i wychowały się na dziko. Nie były dokarmiane przez ludzi, więc były zmuszone same znajdować sobie pożywienie. Toczyły coraz większy krąg aż rok temu w naszej gminie pojawiła się sfora kilkunastu psów. W tamtym roku mieliśmy problem, bo zagryzały psy domowe. Takie zawiadomienia pojawiały się od czasu do czasu, ponieważ psy krążyły po bardzo dużym terenie trzech gmin. Jako włodarze widzieliśmy w tym duże zagrożenie. Miałem też zgłoszenie, że pewna kobieta napotkała te psy. Na szczęście był tam mężczyzna, który je odstraszył. Polak jest zawsze mądry po szkodzie, a my chcieliśmy być mądrzy wcześniej. Tam też dzieci chodzą na przystanki – powiedział nam burmistrz Wolborza Andrzej Jaros.
Stosowano różne sposoby, aby złapać psy, ale każda próba zakończyła się porażką. Zwierzęta są bardzo czujne przez co zbliżenie się do nich jest bardzo trudne. Niektórzy specjaliści nawet nie podejmowali się próby schwytania stada twierdząc, że zadanie jest zbyt skomplikowane.
- Nawet schronisko ma z nimi problem, ponieważ te psy można tylko uśpić, ich się nie dało złapać. Zastawiono klatki w kilku miejscowościach, ale żaden pies nie dał się złapać. Mamy nawet filmiki jak zagryzają one sarnę. Zachowują się jak wilki, bo otoczyły to zwierzę, a potem zaatakowały. Stwierdziliśmy, że zagrożenie jest bardzo duże, dlatego zaczęliśmy działać. Gdyby zaatakowały człowieka, to wiadomo na kogo spadłaby odpowiedzialność. Jest to sfora wychowana na dziko. Skorzystaliśmy z opinii behawiorystów ze schroniska, którzy stwierdzili, że te psy nie rokują żadnej socjalizacji i jest to wielki problem. One cyklicznie zbliżają się do zabudowań, w których przebywają ludzie. Praca przedstawicieli schroniska jest utrudniona, ponieważ strzał z środkiem usypiającym trzeba oddać z odległości mniejszej niż 20 metrów. Podejście tak blisko jest niemożliwe, ponieważ psy się wtedy płoszą […] Próbowaliśmy różnych sposobów. Jeden pan, który zajmuje się łapaniem takich psów, nam odmówił, ponieważ zadanie jest zbyt trudne przez to, że jest to sfora przemieszczająca się w lasach – dodaje burmistrz Wolborza.
Przedstawiciele schroniska w Bełchatowie potwierdzają, że prace mające na celu złapanie psów postępują. Jednak, jest to proces bardzo trudny i złożony, dlatego na efekty należy trochę poczekać. Trudno również przewidzieć jakiekolwiek zachowanie tej grupy zwierząt. Z tego powodu należy zachowywać szczególną ostrożność.
- Podjęliśmy wiele działań, jest to mapowanie terenu, informowanie mieszkańców, wywiady z nimi czy badanie zwyczajów tych zwierząt. […] Wilki z natury nie atakują ludzi i nas unikają, ale jednak czasami słyszymy o przypadkach pogryzienia człowieka przez wilki. Wynika to z tego, że wataha, która przecina polną drogę, przez którą jedzie lub idzie człowiek, może odebrać to jako atak na grupę. Atakują, a w ich postrzeganiu się bronią. Ponad 20 lat pracuję w schronisku, serce mam zawsze po stronie zwierząt, ale jeśli ktoś zapyta czy jestem w stanie dać gwarancję, że one kogoś nie zaatakują, to nie dam – powiedział Mariusz Półbrat, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Bełchatowie.
Polecany artykuł:
Po porażkach związanych ze złapaniem psów władze gminy zgłosiły się do Urzędu Marszałkowskiego. Poproszono, aby wyrazić zgodę na odstrzał stada.
- Skorzystaliśmy z możliwości i w wyjątkowej sytuacji zwróciliśmy się do marszałka. Zapytaliśmy czy można by odstrzelić te zwierzęta. Okazuje się, że jest to temat nie wyobrażalny, bo jak można zastrzelić coś co nazywa się psem. Mieszkańcy naciskali dlatego zgłosiłem się do Urzędu Marszałkowskiego. Odpowiedziano nam, że nie ma podstaw, aby odstrzelić zwierzęta. Z tego względu zorganizowaliśmy naradę. Wtedy zarysowała nam się możliwość stopniowego odławiania psów. Znalazło się potencjalnie dobre miejsce, w które można je zwabić. Schwytanie ich lub oddanie strzału z środkiem usypiającym powinno być możliwe. Próbowaliśmy różnych sposobów. Jeden pan, który zajmuje się łapaniem takich psów, nam odmówił, ponieważ zadanie jest zbyt trudne przez to, że jest to sfora przemieszczająca się w lasach. Uważamy, że życie ludzkie jest najważniejsze. Jest to bardzo rzadki przypadek, trudny dla wszystkich. My jako gmina od lat zajmujemy się zwierzętami. Współpracujemy ze schroniskiem w Bełchatowie. Na zwierzęta wydajemy dużo pieniędzy, bo 300 tys. zł. Spotkaliśmy się z czymś, czego wielu posiadaczy pupili nie rozumie. Bo jak pies może być zagrożeniem? Może być – powiedział burmistrz Andrzej Jaros.
Skierowaliśmy pytanie do Urzędu Marszałkowskiego, aby dowiedzieć się czy władze gminy prosiły o pomoc i jaką odpowiedź otrzymały.
- Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego nie wyraził zgody na odstrzał psów. Skuteczne ich odłowienie to zadanie gminy – i takie pismo zostało przesłane do trzech samorządów – odpowiedziała nam Jolanta Baranowska z wydziału mediów.
Pierwotny pomysł o odstrzale dzikich psów spotkał się z wieloma negatywnymi komentarzami. Pojawiły się sugestie, że jest to działanie wbrew ustawie o ochronie zwierząt.
To nie pierwsze stado dzikich psów w Łódzkiem
W przeszłości na terenie województwa łódzkiego również pojawiały się stada bezdomnych psów. Te były zauważane na terenie gminy Łask i Zduńska Wola w 2022 roku. Jak podaje portal nasze.fm, zwierzęta udało się finalnie odłowić, niestety wcześniej zaatakowały one 18-latkę. Kobieta na szczęście przeżyła, ale została dotkliwie pogryziona i wymagała hospitalizacji
Pacjentów łódzkiego hospicjum odwiedzają czworonogi! "Mniej stresu, więcej serotoniny!"