Martwy pies wśród odchodów. Sąsiedzi zaalarmowali służby
Dramatyczne wydarzenia miały miejsce w poniedziałek, 21 lipca, w Nakielnicy w gminie Aleksandrów Łódzki. Mieszkańcy jednego z bloków wezwali służby, zaniepokojeni odorem wydobywającym się z jednego z mieszkań. Policji udało się wejść do środka, dzięki matce lokatorki, która miała zapasowy komplet kluczy.
To, co zobaczyli funkcjonariusze, było wstrząsające. W mieszkaniu panował brud, podłogę pokrywały psie odchody, a wśród nich leżało martwe ciało dorosłego psa. Obok niego znajdował się kilkumiesięczny szczeniak – wychudzony, przestraszony, ale jeszcze żywy.
Właścicielka mieszkania wyjechała na urlop, zostawiając zwierzęta same sobie. Ich los poruszył Katarzynę Rezler, pełnomocnik burmistrza Aleksandrowa Łódzkiego ds. zwierząt.
– „Dziś znowu serce mi pękło. […] Zgasła sama, za drzwiami, za którymi nikt nie usłyszał jej cierpienia” – napisała na profilu Sos Zwierz Aleksandrów Łódzki na Facebooku.
„Ludzie potrafią być tak okrutni i bezkarni”
Katarzyna Rezler w swoim emocjonalnym wpisie podkreśliła bezsilność wobec systemu, który – jej zdaniem – nie chroni zwierząt skutecznie.
– „Boli, że prawo w tym kraju jest martwe, a organy ścigania rozkładają ręce […] Boli mnie, że sądy wydają wyroki, które są śmieszną kpiną – bo co to za kara, gdy recydywista dalej może mieć zwierzęta” – zaznaczyła.
Pełnomocnik burmistrza zapowiedziała, że zrobi wszystko, by uratowany szczeniak już nigdy nie zaznał przemocy. Podkreśliła, że mimo trudnych emocji i bezradności wobec prawa, nie zamierza się poddawać.
Sprawą ma zająć się prokuratura, choć – jak wielokrotnie podkreślano w podobnych przypadkach – skuteczne doprowadzenie do surowej kary dla sprawców znęcania się nad zwierzętami wciąż należy do rzadkości.
Oprac. Jakub Mazurkiewicz, źródło: Fakt.pl
