25-letnia Sirin Murad wybrała się na wakacje do Słonecznego Brzegu w Bułgarii. Pewnego dnia ucięła sobie półgodzinną drzemkę przy basenie, nie smarując się wcześniej kremem do opalania. Kiedy się obudziła, miała czerwoną i obolałą twarz. Uznała jednak, że skoro temperatura wynosi 21 stopni Celsjusza, to promieniowanie słoneczne nie jest na tyle duże, żeby mogło jej zaszkodzić i kontynuowała opalanie. Była w błędzie.
Brytyjka następnego dnia nie mogła poznać się w lustrze. Skóra na jej czole była tak napięta, że wyglądała jak z plastiku. Efekt był jeszcze gorszy, kiedy próbowała zmarszczyć brwi.
Sytuację, która spotkała Sirin Murad opisał dziennik Daily Mail. Dziennikarz piszący artykuł porównał 25-latkę do Klingoli, czyli rasy wojowników z filmu Star Trek.
To jednak nie był koniec zmartwień brytyjskiej turystki. Wraz z upływem dni skóra na twarzy kobiety wyglądała jeszcze gorzej - zaczęła się łuszczyć. Z twarzy odchodziły całe płaty skóry. Po kilku dniach jej cera była pokryta przebarwieniami i plamami.
Jak pisze Daily Mail, od wakacji w Bułgarii minęły już prawie dwa miesiące. Cera Brytyjki już się wygoiła. Pozostały jednie niewielkie przebarwienia. Jednak Sirin Murad przestrzega wszystkim rodaków, aby nigdy nie opalali się bez kremu z filtrem UV. Zwłaszcza w ciepłych krajach.
- Bez względu na to, jak bardzo myślisz, że nic ci nie będzie lub że twoja skóra się nie poparzy, zawsze stosuj krem z filtrem. Zdecydowanie warto - powiedziała Sirin Murad portalowi Dialy Mail.