Dobrze znany łodzianom lokal Pop n’ art, niestety zakończy swoją działalność. Będzie jeszcze czynny zaledwie do końca roku. Jest wiele powodów tej sytuacji, chociażby stale rosnące ceny energii i utrzymania lokalu. W tym przypadku problemem jest również lokalizacja, bo Pop n’ art mieści się przy Placu Wolności, gdzie już jakiś czas trwają prace remontowe i nie zanosi się na ich szybki koniec.
- Nie możemy szukać jednego winnego. Naszym celem, pisząc post, że się zamykamy, nie było robienie afery. Napisaliśmy go, żeby poinformować naszych gości, że taka sytuacja ma miejsce i mogli się z nią oswoić. Również po to, żeby znaleźli czas na wizytę u nas. […] Nie obwiniamy Urzędu Miasta. Wiemy, że remonty muszą się dziać. Na końcu ścieżki remontu stanie się coś super i Plac Wolności będzie wyglądał tak jak należy i przywróci role centralnego punktu w mieście. Po prostu nas już do tego czasu nie będzie. Może gdybyśmy byli w lokalu miejskim to miasto byłoby w stanie nam pomóc, ale no nie jesteśmy. Jesteśmy w lokalu prywatnym. Nic tutaj nie da się zadziałać. Owszem, ten remont nie pomaga, trwa długo i jest uciążliwy. Wyjazd z posesji jest super trudny. Nawet niektóre dostawy do nas nie dojeżdżają, bo kierowcy nie wiedzą, z której strony wjechać na plac. Tutaj muszę powiedzieć, że oznaczenie tego jak się poruszać po placu to jest dramat. Jednak tak ja mówię, nie ma jednego winnego – Michał Majzer, Prezes Spółdzielni prowadzącej Pop n’ art.
Polecany artykuł:
Remonty w innych częściach miasta
Remonty nie są problemem tylko jednego lokalu i nie dotyczą wyłącznie gastronomii. Również właściciele sklepów przy Legionów martwią się o swoją przyszłość. Tam również niedługo zaczną się prace. Przez to lokale będą otoczone remontami z kilku stron, a dojazd tam będzie utrudniony.
- Prowadzę swój biznes od 1984 roku. To jest niemal 40 lat. Czekałam na ten remont latami, ale to naprawdę nie jest dobry moment. Wokół wszystko rozkopane i opóźnione. Remont Północnej, Placu Wolności, a do tego rewitalizacją kamienic na Mielczarskiego, przy Gdańskiej. Już jest ciężko, a jak dojdzie do tego remont całej ulicy, to zaniknie ruch samochodowy, tramwajowy i w końcu pieszy. Zakładam, że naprawdę możemy tego nie przetrwać - mówi nam Barbara Cieślak, która prowadzi sklep kosmetyczno-chemiczny przy ulicy Legionów.
- Nie wiem czy nie zająć się czymś innym albo tym samym, tylko że w innej części Łodzi. Pewnie będzie jak zwykle, czyli zostaniemy sami sobie. Oprócz tego w miejscowym planie zagospodarowania nie ma przewidzianych miejsc parkingowych, a do kogo jak do kogo, ale do mnie klienci przyjeżdżają samochodami. No i oczywiście na pewno wszystko zostanie rozgrzebane niewiadomo na jak długo i będę musiał oprzeć swoją działalność na sprzedaży w internecie. To naprawdę duży problem logistyczny, bo mam tu beczki dwustulitrowe i jak je niby mam nadać? Będą pewnie zrobione jakieś przejazdy i objazdy, przejścia i dojścia dla pieszych, ale kurier mi tutaj paleciakiem nie przyjedzie, bo zwyczajnie nie będzie miał gdzie - dodaje Jacek Giza, prowadzący sklep samochodowy przy ulicy Legionów.
Remonty dróg. To nie pierwsza taka sytuacja
Do podobnych sytuacji w Łodzi dochodziło już wcześniej. Z takim problemem znalazła się właścicielka restauracji - Beata Zwierzchowska. Remont ulicy Śmigłego-Rydza sprawił, że restauracja prawie upadła. Przez to zdesperowana właścicielka była zmuszona wziąć udział w „Kuchennych Rewolucjach”.
- Był to bardzo trudny moment w życiu restauracji, ponieważ byliśmy odcięci od świata z powodu przedłużającego się remontu ul. Śmigłego-Rydza. Gdyby nie ten remont to Pani Magda nigdy nie zawitałaby do mojej restauracji. W momencie kiedy przyjechała i zobaczyła jako normalny człowiek, że rzeczywiście jest remont drogi, a restauracja jest fajna z pozytywnymi ludźmi, którym zależy na tym miejscu i zrobili wszystko co w ich mocy, żeby ożywić to miejsce i przetrwać czas remontu. Oprócz remontu w tym czasie przyszła również pandemia, co zwiększyło nasze problemy finansowe - mówi Beata Zwierzchowska, właścicielka „Doprawione Jabłkiem według Zwierzchowskiej”.