Tragiczne wydarzenia rozegrały się 1 grudnia 2023 r. w bloku przy ul. Wilczej w Łodzi. Rafał B. mieszkał tam kątem u swojej 70-letniej babci, razem ze swoją konkubiną i kilkunastomiesięcznym synem. Feralnej nocy 70-latka została w mieszkaniu sama z malutkim prawnukiem. Rafał B. poszedł na imprezę z kolegami, a jego konkubina wyszła z koleżanką.
Jak ustalili śledczy, pierwszy do domu wrócił Rafał B. Był pijany. To nie spodobało się jego babci, która zwróciła mu uwagę. Mężczyzna wpadł w szał. Chwycił garnek i uderzył nim kobietę w głowę, a następnie nożem podciął jej gardło. Po zabójstwie próbował w kuchennym zlewie zmyć krew z noża. Wezwał też na miejsce karetkę pogotowia. Zanim jednak na miejsce dotarli ratownicy, pod drzwiami mieszkania pojawili się policjanci wezwani przez sąsiadkę, zaniepokojoną dobiegającymi zza ściany hałasami.
Gdy funkcjonariusze weszli do mieszkania, zobaczyli leżące w salonie zwłoki kobiety oraz Rafała B. trzymającego w rękach swojego syna. Ubranie mężczyzny było całe we krwi. On sam był pijany - badanie alkomatem wykazało, że miał w organizmie 1,97 prom. alkoholu.
Podczas pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Łodzi 22-latek przyznał się do winy, ale oświadczył, że nie pamięta, co działo się tragicznego dnia.
- Wróciłem do domu. Pamiętam, że uderzyłem babcię garnkiem. Co się działo wcześniej i później nie wiem. Pamiętam dopiero, jak policjanci byli w mieszkaniu i skuwali mnie kajdankami - wyjaśniał Rafał B.
Obszerniejsze wyjaśnienia mężczyzna złożył w trakcie śledztwa. One też zostały odczytane podczas procesu.
- Umówiliśmy się w parku z kolegami. Wypiłem kilka piw i kilka setek. Byłem pijany. Jak wróciłem do domu to z babcią zacząłem rozmawiać normalnie. Powiedziała, że jestem taki sam, jak mój ojciec. On był alkoholikiem. Poszedłem do kuchni. Zabrałem duży srebrny garnek. Uderzyłem babcię w tył głowy. Upadła na ziemię. Wziąłem z kuchni nóż. Nie pamiętam później co się działo. Dopiero moment, kiedy stałem przy zlewie i myłem nóż - mówił Rafał B. podczas przesłuchania w prokuraturze.
Jak odnotował prokurator, w czasie przesłuchania 22-latek płakał.
- Wszedłem do pokoju. Babcia leżała na podłodze. Była nieprzytomna. Tam była krew. Przytuliłem babcię, a później przytulałem syna i siedziałem na kanapie – opowiadał oskarżony.
Rafałowi B. grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.