Wczoraj parlamentarzyści PiS zaprezentowali projekt nowelizacji ustawy, który przewiduje wprowadzenie do kodeksu karnego zabójstwa drogowego. Sondaże wskazują, że ten pomysł popiera 85 proc. Polaków. Czy taka kara Pana zdaniem odstraszy piratów drogowych?
Nie odstraszy. Wiele ciężkich, poważnych wypadków drogowych, które mają niezwykle dramatyczne skutki jest popełnianych przez zwyrodnialców, których już właściwie nic niczego nie nauczy.
Pamiętajmy też, że wiele wypadków o tragicznych skutkach powstaje z zupełnego przypadku. Nie wiem, czy akurat na wprowadzaniu zabójstw drogowych powinniśmy się koncentrować. To są marginalne przypadki, które zdarzają się raz lub dwa razy w roku. Każda śmierć jest oczywiście tragedią, ale powinniśmy pójść w inną stronę.
Lepiej działać prewencyjnie niż po fakcie?
Ja stoję na takim stanowisku, że jeśli zdarzył się straszny wypadek o tragicznych skutkach, to na karę jest już za późno. Przede wszystkim należałoby nie dopuścić do takiego wypadku, a żeby to zrobić, to należy zacząć od małego Jasia. Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał, dlatego ja bardzo często używam słowa edukacja. Moim zdaniem należałoby wprowadzić konkretny przedmiot w szkołach - komunikację edukacyjną czy wychowanie komunikacyjne, jak zwał tak zwał. Zacznijmy od edukacji małych ludzi, żeby zdawali sobie w ogóle sprawę z tego, z jaką odpowiedzialnością wiąże się uczestnictwo w ruchu drogowym.
Karanie jest niewątpliwie potrzebne. Część ludzi cywilizowanych, dobrze wychowanych zrozumie, że należy tak jeździć, żeby nie podlegać karze, a część ludzi, którzy są mają skazę psychiczną, nie nauczy już po prostu nic. Kara jest za późno.
Niektórzy prawnicy wskazują, że już teraz sądy mogą sprawców wypadków ze skutkiem śmiertelnym karać znacznie surowiej. Wystarczy samochód potraktować jako narzędzie zbrodni. Może problem nie leży w przepisach...
Kara to już jest funkcja wykroczenia, a my powinniśmy robić tak, żeby do wykroczeń nie dochodziło. Dlaczego jest tak, że polski kierowca, który tutaj jeździ z buta i jest chamem drogowym, przekracza granicę i nagle jedzie mniej więcej zgodnie z przepisami… Bo tam jest inna kultura drogowa i inny respekt do prawa. My jesteśmy specyficznym narodem, bardzo skrzywdzonym przez historię.
Zmian w prawie drogowym ma być więcej. Niedawno na posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. transportu drogowego pojawiła się propozycja wprowadzenia kar bezwzględnego więzienia za jazdę w stanie nietrzeźwości. To dobry pomysł?
Jak my to wyegzekwujemy? Załóżmy, że gość jedzie po pijanemu, ma na przykład 1,5 promila i zostaje zatrzymany. Pani sobie wyobraża, ile to się będzie ciągnęło, zanim go do więzienia wsadzą? Zdąży ze dwa razy umrzeć nawet. Pozorne działania nie mają żadnego sensu, bo pozornymi działaniami, to tak jak dobrymi chęciami, jest wybrukowane piekło. Niech politycy, mądre głowy, w cudzysłowie oczywiście, skupią się na konkretnym działaniu, na przykład niech stworzą grupę ludzi, którzy wiedzą co to jest ruch drogowy i opracują konkretne działania. Mówi to pani gość, który jest multimilionerem, jeżeli chodzi o przejechane kilometry, z czego milion u boku najlepszych polskich kierowców.
Rządzący wybrali metodę kija i marchewki. Bodźcem pozytywnym ma być prawo jazdy od 17. roku życia, ale młody kierowca ma jeździć tylko w towarzystwie dorosłego. Popiera Pan ten pomysł?
Jak to Pani zweryfikuje? Ja bym zrobił to inaczej, gdyby mnie ktoś zapytał o to, ale raczej mnie nikt nie zapyta (śmiech). Niech taki 17-latek zrobi prawo jazdy, ale na przestrzeni 2-3 miesięcy, bo wtedy by było stosunkowo małe prawdopodobieństwo, że zrobi komuś krzywdę, niech też ma obowiązkowy udział w szkole doskonalenia techniki jazdy. Niech zapłaci za takie szkolenia i ma 8 godzin szkolenia pod okiem profesjonalnych instruktorów, ale nie nauki jazdy, bo oni za wiele nie nauczą, tylko instruktorów doskonalenia nauki jazdy. Taki gościu, który ma 17 lat z hakiem i pojeździł trochę wokół śmietnika i trzepaka, pójdzie na kurs i tam dopiero otworzą mu oczy na to, co to jest właściwa relacja z samochodem i na to, że on nic nie wie. Wiedza o swojej niewiedzy, to też jest wiedza.