Z ogniem walczą zastępy strażaków z USA, ale także z Kanady i Meksyku. Według ostatnich informacji, ogień udało się powstrzymać w kanionie Mandeville, na zachód od Los Angeles. Gorsze wiadomości napływają z Brentwood - ekskluzywnej dzielnicy w zachodniej części miasta.
W sobotę udało się opanować nieco ponad 10 proc. pożaru w Pacific Palisades oraz około 15 proc. pożaru w Eaton.
Największy niepokój strażaków budzi wiatr Santa Ana – suchy, pustynny fen. Obecne prognozy mówią o porywach przekraczających prędkość 30 km/h. W związku z tym we wschodniej części hrabstwa Los Angeles wprowadzono najwyższy, czerwony alert.
- Obawiamy się, że w niedzielę wieczorem siła wiatru wzrośnie i tak pozostanie do środy - powiedziała Rose Schoenfield z amerykańskiego instytutu meteorologicznego, którą cytuje portal dziennika "Los Angeles Times". - Ogólnie nie wygląda to dobrze – dodała meteorolog.
Tymczasem miejsca przez które ogień już przeszedł, wyglądają niczym kadry z postapokaliptycznego filmu. Mieszkańcy stracili niemal wszystko - niszczycielski ogień trawił wszystko, co znalazło się na jego drodze.
Ludzkie tragedie nie odstraszają amatorów cudzej własności. W strefach objętych pożarem (oraz godziną policyjną) aresztowano dotąd 29 osób. Jednego mężczyznę zatrzymano, gdy w przebraniu strażaka włamywał się do domu.
W załączonej do artykułu galerii zobaczycie, jak wygląda krajobraz po katastrofie.