W Łodzi odbyły się symboliczne uroczystości pogrzebowe. Mieszkańcy opłakiwali łódzką komunikację miejską. Już od dłuższego czasu sprawia ona wiele kłopotów. Zwłaszcza w ostatnich dniach przyniosła dużo utrudnień.
Stało się to, przed czym wielokrotnie ostrzegano w okresie poprzedzającym zamknięcie dla eksploatacji drugiej stacji obsługi tramwajów na Chocianowicach. Skumulowanie całego taboru w jedynej czynnej obecnie zajezdni, do której prowadzi tylko jedna trasa tramwajowa, to logistyczny koszmar dla organizatora i operatora komunikacji miejskiej w Łodzi. Pozostawienie pojedynczej trasy wyjazdowo-zjazdowej od samego początku rodziło obawy o to, co stanie w przypadku braku możliwości wyjazdu tramwajów na miasto – mówi Krzysztof Kantorski, z Łódź Cała Naprzód.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł:
Mieszkańcy mieli dość, co pokazali pod Urzędem Miasta Łodzi. Zabrali ze sobą znicze, kartki „upamiętniające” komunikację miejską, a nawet symboliczny grób, który postawiono obok wejścia do urzędu.
- Głównie przeszkadza mi stan łódzkich tramwajów, to że nie jeżdżą i że nigdy nie można na nich polegać.
- Infrastruktura w Łodzi nie sprzyja przejazdom komunikacji miejskiej. Powoli to się tli, pojawiały się spóźnienia, aż w końcu umarło.
- Oprócz tego, że tramwaje i autobusy czasem przyjeżdżają, a czasem nie, to wzrosły jeszcze ceny. Myślę, że wielu mieszkańcom się to nie podoba.
- Szczególnie te ostanie wydarzenia dały znać nam wszystkim, że komunikacja miejska w Łodzi nie istnieje, albo nie funkcjonuje tak jak powinna. Bilety są kosmicznie drogie, więc chociaż powinno to dobrze działać. Nie mam samochodu, poruszam się komunikacją miejską, jeszcze teraz poruszam się z małym dzieckiem, więc to już w ogóle jest koszmar.