Piłkarze Stali wygrywając w sobotę w Łodzi z Widzewem 2:0 odnieśli pierwsze zwycięstwo w rundzie wiosennej. Dla beniaminka była to trzecia z rzędu porażka na własnym stadionie.
W Łodzi zmierzyły się drużyny, które wiosną nie spisują się tak dobrze, jak w pierwszej rundzie i mają duży problem z odnoszeniem zwycięstw. Gospodarze do soboty wygrali tylko raz, a Stal wiosną nie potrafiła pokonać żadnego z dotychczasowych rywali, przez co znalazła się w gronie drużyn zagrożonych spadkiem z ekstraklasy.
Z większą chęcią przełamania niemocy wyszli na boisko piłkarze Widzewa, ale to występujący w krajowym składzie goście okazali się skuteczniejsi. Prowadzenie drużynie trenera Kamila Kieresia dała już pierwsza akcja. W 10. minucie z lewej strony pola karnego Marcin Flis zagrał piłkę w pole karne do Bartłomieja Ciepieli, który strzałem w okienko pokonał reprezentanta Słowacji Henricha Ravasa. To był debiutancki gol 21-letniego pomocnika Stali w ekstraklasie.
Łodzianie szybko rzucili się do obrabiania strat i byli blisko celu w 13. minucie, kiedy po dobrym podaniu Łotysza Andrejsa Ciganiksa strzał Jakuba Sypka zatrzymał bramkarz zespołu z Mielca. Dwie minuty później Bartosza Mrozka mógł pokonać Bartłomiej Pawłowski, lecz piłka trafiła w słupek. W 21. minucie z dalszej odległości strzelił jeszcze Albańczyk Juljan Shehu, a następnie z bliska zbyt lekko uderzył Hiszpan Jordi Sanchez.
Piłkarze Stali przetrwali ataki gospodarzy i do końca pierwszej połowy bronili się bardzo uważnie i mądrze, sami zaś rzadko zapędzali się pod bramkę Widzewa.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł:
Druga część gry zaczęła się podobnie, jak pierwsza połowa. Znów częściej przy piłce byli podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia, ale szybko bramkę zdobyli goście. W 52. minucie po rzucie rożnym Pawłowski wybił piłkę pod nogi Mateusza Maka, który precyzyjnym strzałem niemal z linii pola karnego podwyższył prowadzenie Stali.
Od tej pory Widzew jeszcze częściej gościł pod polem karnym rywali, a goście czekali tylko na swoje kontry. Gospodarze bardzo blisko zdobycia kontaktowego trafienia byli 61. minucie, kiedy po akcji Sancheza strzał Pawłowskiego wybił sprzed linii bramkowej Maciej Wolski. Chwilę później blisko trzeciego gola byli mielczanie, ale po błędzie Czecha Marka Hanouska w słupek trafił Mak.
Do końca spotkania łodzianie nie mogli znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną defensywę gości. Najgroźniejszy z ich strony był płaski strzał z dystansu rezerwowego Dominika Kuna w 70. minucie. W końcówce w dobrej sytuacji znalazł się jeszcze Sanchez, lecz fatalnie spudłował.