Matka Polka

i

Autor: Redakcja/Pexels

Leczenie

W Matce Polce pacjentce z obumarłym płodem zaproponowano termin na...za dwa tygodnie. "Poczułam się jak śmieć"

2023-06-28 8:26

Do sytuacji doszło w połowie czerwca. Z naszą redakcją skontaktowała się kobieta, która otrzymała skierowanie do szpitala, by udać się na oddział ginekologiczny z racji obumarcia płodu w 7 tygodniu ciąży. Trafiła do Matki Polki, gdzie odsyłano ją z piętra na piętro. Jak wyjaśnia, ostatecznie usłyszała, że mogą jej zaproponować termin na za dwa tygodnie.

Trafiła z obumarłym płodem do Centrum Zdrowia Matki Polki. "Poczułam się jak śmieć"

Z naszą redakcją skontaktowała się kobieta w ciąży, która otrzymała skierowanie od lekarza, by pójść do szpitala na oddział ginekologiczny. Wszystko ze względu na to, że w 7 tygodniu jej płód obumarł.

Jak wyjaśniła, 14 czerwca w godzinach porannych pojawiła się wraz ze swoim narzeczonym w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Udała się na izbę przyjęć, gdzie usłyszała, że z racji, że skierowanie nie jest wystawione na cito, musi się najpierw zapisać. W tym celu miała pojechać na piętro piąte.

"Tam natomiast panie pracujące spojrzały na mnie dość...dziwnie, z miną "co ja tu w ogóle robię", że oni mają terminy dopiero na październik więc na pewno u nich na oddziale nie zostanę przyjęta. Poinformowali mnie żebym zjechała sobie na piętro numer dwa i tam może uda się jakiś bliższy termin znaleźć." - relacjonuje.

Tam, jak podkreśla, znów usłyszała, że terminów na teraz nie ma, są na wrzesień. Polecili również, by sprawdziła na piętrze numer cztery.

"To wszystko mnie dziwi, bo wydaje mi się, że ta pani z sekretariatu na jakimkolwiek piętrze mogła po prostu przedzwonić po tych piętrach, popytać się, czy są jakieś terminy, a nie mnie wypuszcza, ja latam. No ale dobrze, pojechaliśmy na czwarte piętro. Znaleźliśmy sekretariat. Tutaj był najbliższy termin, bo mogli mnie zapisać na za dwa tygodnie. A czas leci, niestety płód już obumarł tydzień wcześniej, więc kolejne dwa tygodnie czekać to stwierdziłam, ze jest już chyba troszkę bez sensu. Pani jednak zaproponowała, by jeszcze sprawdzić piętro trzecie, bo tam też jest oddział ginekologiczny. A więc kolejny raz zostałam odesłana z kwitkiem."

Niestety, na tym piętrze, jak wynika z opowieści kobiety, terminy były na sierpień. Emocje były tak ogromne, że pacjentka zaczęła płakać.

"Po ludzku zapytałam się: Proszę mi powiedzieć, co ja mam zrobić? Czy naprawdę mam czekać do sierpnia i do sierpnia chodzić z martwym płodem, bo wy nie macie miejsc?" - relacjonuje kobieta. W odpowiedzi usłyszała, że niestety nic ona na to nie poradzi. "Poczułam się potraktowana jak śmieć."

Szpital odpowiada na zarzuty pacjentki

Skontaktowaliśmy się również z Instytutem Centrum Zdrowia Matki Polki. W rozmowie z naszą reporterką rzecznik placówki zapewnił, że sytuacja wymaga gruntownego wyjaśnienia.

"Do sprawdzenia jest między innymi, czy w ogóle taka sytuacja miała miejsce, a jeśli miała- jak do niej mogło dojść w świetle obowiązujących w szpitalu procedur. Jeżeli taka sytuacja faktycznie się wydarzyła, jest nam bardzo przykro, przepraszamy pacjentkę z całego serca i zrobimy wszystko żeby takich sytuacji w przyszłości uniknąć" - powiedział Adam Czerwiński.

Kobieta zmieniła szpital. Przyjęto ją od razu

Ostatecznie para pojechała do szpitala na Madurowicza w Łodzi. Jak wyjaśnia, tam na izbie przyjęć od razu została zbadana przez lekarza ginekologa. Została też przyjęta na oddział.

"Tak naprawdę, jedyne, co wystarczyło zrobić w Matce Polce, to dostać leki na poronienie. Bo tyle wystarczyło zrobić w Madurowiczu. (...) Wszystko się ładnie oczyściło, w tym momencie wszystko jest ok. Ale nie wiem, jakby to się skończyło, gdybym chodziła przez nawet okres dwóch tygodni z martwym płodem w sobie"

Po dwóch dniach kobieta została wypuszczona do domu.

Anastazja z Wrocławia nie żyje. Tragedia na greckiej wyspie Kos

Przepłynęli 800 basenów dla Fundacji Dom w Łodzi. Ty też możesz pomóc!