W tym roku wyjątkowa rocznica. 20-lecie Twojej pracy w Teatrze Pinokio. Pamiętasz swoje początki?
Doskonale pamiętam. Zacząłem jako asystent reżysera przy realizacji sztuki "Amelka, Bóbr i Król na dachu" T. Dorsta. Byłem 2 dni po ślubie. Reżyser Maciej Tondera dowiedział się o tym podczas luźnej rozmowy i krzyknął - "Leć pan do żony!". Pierwszą rolą zaś był Jaś. W "Jasiu i Małgosi " wg Brzechwy. Pierwsze zetknięcie z lalką. Do tego piekielnie ciężką. Na szczęście kolejne były już lżejsze. Następnie zagrałem Kosa we wspomnianej "Amelce". Do dziś wmawiam sobie, że kroczę drogą Janusza Gajosa. Przecież zaczynał w lalkach. A zasłynął rola Janka (sic!) Kosa (sic!).
Dlaczego właśnie Pinokio?
Dlaczego Pinokio? Przez dwa długie lata po ukończeniu Filmówki szukałem pracy. W końcu zwrócił się do mnie dyrektor Waldemar Wilhelm, który był opiekunem mojego roku. Znał mnie jak zły szeląg we własnej kieszeni. Potrzebował młodego aktora, a ja wtedy byłem młody. Pytanie powinno brzmieć - Dlaczego wciąż Pinokio? Odpowiedź - Prawdziwy mężczyzna nie porzuca rodziny
W Teatrze Pinokio właśnie pojawił się spektakl "Mały Książe". Nie ukrywam, że to moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Jest to całkowita adaptacja czy może sztuka jedynie oparta na tej powieści?
Mogę zdradzić tylko tyle, że jest to spektakl zrobiony z serca, tak jak i książka jest sercem pisana. Dlatego trafia do serc. Dorota Abbe, reżyserka spektaklu składa się głównie z serca. A "Serce" rymuje się z "Sercem".
Kogo grasz w "Małym Księciu"? Dla kogo skierowany jest ten spektakl?
Gram rolę Zięcia. Dokładniej - Radka Rybickiego. A jeszcze dokładniej - gram Tureckiego Astronoma, Wulkan, Baobab, Króla, Pijaka i Geografa.
Poza grą w teatrze, jesteś również aktorem filmowym, serialowym. Jak domyślam się, rola teatralna jest cięższa, trzeba włożyć większy wysiłek w grę. Co wolisz? Da się w ogóle to porównać?
Ról filmowych mam niewiele. Zwłaszcza w porównaniu z rolami teatralnymi. To co na pewno mogę stwierdzić, że na deskach bierze się na siebie kolosalną odpowiedzialność. Teatr to TU i TERAZ. Film, może się ukazać albo nie. W filmie bogiem jest montażysta. Więc aktor może się ukazać na ekranie, albo nie.
Byłam na spektaklu "Rok 1984". Twoja rola robi wrażenie. Coś zupełnie innego, niż gra dla dzieci czy młodzieży (chociaż uważam, że w szkołach wizyta na tej sztuce powinna być obowiązkowa.) Na początku Twoja postać, powiedzmy, wydaje się miła, chce pomóc, choć nie do końca da się ją rozszyfrować, a później zmienia się to diametralnie. Powiedzmy wprost - grasz bardzo złego człowieka. Lubisz grać takie postaci? Wyglądałeś bardzo wiarygodnie!
Najłatwiej się gra Złego. Profesor Wilhelm mówił, że agresja, jako emocja, jest dla aktora najłatwiejsza do uzyskania. Ponieważ jesteśmy zwierzętami z gruntu agresywnymi. Tak mówił. O wiele trudniej jest zagrać prawdziwą radość, czułość, wzruszenie czy ogólnie pojętą dobroć. Bez względu na to wszystko rola O'Briena przynosi mi wiele satysfakcji. No i niesie mnie muzyka Normalsów.
Właśnie, jak poznałeś się z Normalsami, jak to wyglądało? Arek sam poprosił Cię o współpracę przy "1984"?
W moim życiu tak się do tej pory układa, że ja do wszystkiego muszę podchodzić dziesięć razy. Z Teatrem Rockowym było mniej tych podejść. Najpierw byłem brany pod uwagę jako dubler w "Mistrzu i Małgorzacie". Niedługo potem Szef Arek zaproponował mi udział w Orwellu.
Gdzie w najbliższym czasie możemy Cię jeszcze zobaczyć?
Na scenie Pinokia można mnie spotkać najczęściej - Mały Książę, Folwark Zwierzęcy, Dzieci z Bullerbyn, Mój cień jest różowy, "Ciepłe pszczóły, zimne jelenie" Wohllebana. Raz w miesiącu na Scenie Monopolis. A niedługo na ekrany wejdzie film Michała Grzybowskiego "Sezony". Gram tam, uwaga, technicznego sceny. A w rolach głównych Łukasz Simlat i wielcy Andrzeje - Seweryn i Grabowski. Polecam wyczekiwać