Rząd planuje uszczelnić system fotoradarów i utrudnić kierowcom unikanie odpowiedzialności za przekroczenie prędkości. Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, w 2024 roku fotoradary stwierdziły 1 mln 169 tys. przypadków przekroczenia prędkości, ale udało się wystawić jedynie nieco ponad 568 tys. mandatów.
„Ogromna liczba kierowców unika kary m.in. dlatego, że zwlekają z zapłatą mandatu albo wskazują jako sprawcę fikcyjne osoby, np. obywateli Ukrainy. W przypadku cudzoziemców – obywateli Unii w 2024 r. mandaty udało się wlepić tylko 6 proc. spośród złapanych kierowców. W przypadku obywateli krajów spoza UE ten odsetek wyniósł zaś niewiele ponad 2 proc.” - czytamy w „DGP”.
Rząd zdaje sobie sprawę z sytuacji i „zamierza uszczelnić ten system”.
- Schemat będzie następujący: rejestrujemy naruszenie i w toku prowadzonych czynności, przy dobrej współpracy właściciela pojazdu, mamy trzy miesiące na: nałożenie mandatu na kierującego, nałożenie mandatu na właściciela za niewskazanie, skierowanie wniosku do sądu lub pouczenie – zapowiada, cytowany przez „DGP”, wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec.
Jeśli sprawa w ciągu 3 miesięcy zakończy się jednym z powyższych rozstrzygnięć, to będzie uważana za zakończoną.
- Jeśli się to nie uda, to po tych trzech miesiącach pojazd ląduje na czarnej liście i będzie widoczny dla wszystkich służb kontrolnych - dodaje wiceminister infrastruktury.
Jak wyjaśnia „DGP”, „wpisanie na czarną listę będzie się wiązać z koniecznością zatrzymania dowodu rejestracyjnego w czasie kontroli drogowej; w takich przypadkach policja będzie musiała odholować auto na parking”.
