Od kilku miesięcy w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki brakuje anestezjologów. Przez tę sytuację operacje są przekładane. W wielu przypadkach, nawet poważnie chorzy pacjenci nie mają przyznanego terminu. Zaniepokojona tym stanem rzeczy matka jednego z pacjentów uznała, że należy poinformować jak wygląda jej sytuacja
Kolejne operacje ratujące życie są odkładane. Rodzice są załamani
Matka, która napisała post twierdzi, że szpital nie jest w stanie zapewnić jej dziecku operacji. Choć powinna zostać przeprowadzona jak najszybciej, lekarze nie potrafią powiedzieć kiedy do niej dojdzie.
- W maju byłam z synem na cewnikowaniu, na różnych badaniach, które miały nas zakwalifikować do operacji Fontana. Jest to trzeci etap operacji, która musi się odbyć przy naszej wadzie serca – jesteśmy serduszkiem jednokomorowym – mówi. - Cewnikowanie serduszka wyszło w miarę dobrze, parametry przepływowe wyszły OK. Niestety echo serca wyszło tragicznie, ponieważ zwęża nam się zastawka aortalna. Doktor powiedział mi, że sytuacja nie jest za ciekawa, więc możemy zostać na oddziale i nas zoperują, a za jakiś czas będzie Fontana. Po zaprezentowaniu na kardiochirurgii mojego syna, lekarze powiedzieli, że nie będą robić kolejnej „ingerencji skalpela”, tylko zrobią wszystko podczas jednej operacji, właśnie podczas Fontana. Pożegnaliśmy się z oddziałem, Pani doktor powiedziała, że mamy czekać na telefon, bo jest przed nami kilkoro dzieci i za około miesiąc się widzimy.
Pani Dorota czekała na rozmowę do momentu aż na początku lipca zadzwoniła do niej koleżanka.
- Zapytała czy wiem co się dzieje w Instytucie – opowiada kobieta. - Wysłała mi wtedy link do informacji co się wydarzyło z anestezjologami. Na początku trochę to zbagatelizowałam, ponieważ liczyłam na rozwiązanie tej sytuacji. Niestety. Zadzwoniłam na kardiochirurgię na początku sierpnia, bo miałam się kontaktować co miesiąc. Pani doktor powiedziała, że nie wie kiedy odbędzie się operacja mojego syna. Ciągle słyszę, że jesteśmy w pierwszej dziesiątce. Inne mamy też to słyszą. Ta dziesiątka dzieci chyba liczy więcej niż dziesięcioro. Lekarz prowadząca zapytała mnie czy jesteśmy zapisani do poradni, na co odpowiedziałam, że wcześniej nie było takiej potrzeby. Wtedy usłyszałam żeby zapisać tam syna na styczeń, bo może on nie zostać zoperowany w tym roku. Troszkę się zaniepokoiłam, więc zaczęłam śledzić grupy i media, które opisywały sytuację. Jednak wczoraj usłyszałam od pewnej mamy, że idą na operację Fontana za dwa tygodnie. Pomyślałam, że coś mi się tutaj nie zgadza i wzięłam sprawy w swoje ręce. Zadzwoniłam do kardiochirurgów i odebrał lekarz, z którym mam dobry kontakt. Usłyszałam, że nie umie mi powiedzieć kiedy będzie operacja, ponieważ jest problem z anestezjologami i on jako lekarz nie podejmie się operacji bez doświadczonego zespołu, który mu pomoże. […] Powiedział, że syn powinien być zoperowany w przeciągu miesiąca i na ten moment nie widzi na to szansy.
Dotychczas nie było większych problemów z planowaniem operacji. Kłopoty zaczęły się od początku lipca, kiedy z Matki Polki odeszło wielu anestezjologów.
- Dyrekcja zamiata wszystko pod dywan, nie zwracają uwagi na to co piszą media i udają, że nie ma problemu – twierdzi matka. - Owszem, ten problem jest. Powiedziano mi, żeby szukać innego ośrodka, bo dopóki dyrekcja się nie opamięta może być dramat. Zamarłam po słowach lekarza i zapytałam czy mam na to czekać. Usłyszałam też, że mam mierzyć dziecku saturację i to robię. Na ten moment są one na poziomie 86, ale za godzinę, dwie, dwa dni mogą spaść do 60 lub 50. I co, czekamy na to? Na sytuację gdzie moje dziecko będzie sztywne i będziemy lecieć helikopterem do Łodzi i wtedy rozegra się dramat? Usłyszałam od lekarza – bardzo mi przykro, ale takie sytuacje mogą mieć miejsce. Podziękowałam za rozmowę i się rozłączyłam. Dostałam tylko informację z prośbą o kontakt w przyszłym tygodniu, bo może będzie wiedział coś więcej i da radę w jakiś sposób pomóc. […] Moje dziecko musi zostać zoperowane w ciągu miesiąca, ponieważ 31 października kończy 3 latka. Zawsze mi mówiono, że operacja musi zostać przeprowadzona do ukończenia 3 roku życia.
Pani Dorota nie kryje swojego rozczarowania całą sytuacją.
- My już trochę przeszliśmy w ICZMP, bo Alan oprócz wady serca miał syndaktylię paluszków, więc też przeszliśmy przez ortopedię – mówi. - Naprawdę nie było nigdy problemu, trafialiśmy na świetnych lekarzy. Teraz zaufanie, które miałam do tego szpitala i lekarzy przepadło. Dochodzą nas sygnały, że przy blokach operacyjnych stoją lekarze rezydenci. Rozumiem, że to też lekarz, ale to nie jest specjalista z tak ogromnym doświadczeniem jak ci, którzy odeszli. Zapytałam czy jest możliwość, że ci anestezjolodzy jeszcze powrócą? Usłyszałam, że tak. Więc apeluję do dyrekcji. Nie jako matka jednego dziecka, ale również w imieniu innych mam, które czekają na operację: dyrekcjo, opamiętaj się! My chcemy, żeby nasze dzieci żyły, one mają prawo żyć!
Kolejne operacje ratujące życie są odkładane. To nie tylko brak anestezjologów?
ICZMP nie ukrywa, że problemem jest brak odpowiedniej liczby specjalistów. Jednak to nie jedyna przyczyna tej sytuacji. Twierdzą, że sytuacja jest bardziej złożona.
- Nie jest tajemnicą, że kilka miesięcy temu zmieniliśmy ekipę anestezjologów – mówi rzecznik ICZMP, Adam Czerwiński. - Część pracujących lekarzy od nas odeszła, część została, przyszli nowi. Tych anestezjologów nie mamy tylu, ilu byśmy chcieli. Te braki dotyczą szpitala pediatrycznego. Przez to nie jesteśmy w stanie robić tyle zabiegów ile byśmy sobie życzyli. Przykładem może być klinika kardiochirurgii, która cały czas pracuje. Jest tam wykonywanych ok. 20 ciężkich zabiegów miesięcznie. Na pewno mogłoby ich być więcej.
Problemów z kardiochirurgią jest jednak więcej.
- Lekarze w Matce Polce, operują dzieci z ciężkimi, złożonymi wadami serca – zaznacza rzecznik. - Te wady koryguje się w kilku etapach. By móc powiedzieć, że przeprowadzono całkowitą korekcję wady, czyli mówiąc kolokwialnie – naprawiono serduszko dziecka, trzeba przeprowadzić kilka operacji. Często jest tak, że kluczowa jest ta pierwsza operacja, którą prowadzi się w pierwszych dniach, a nierzadko w pierwszych godzinach życia. To są operacje, które jeśli nie zostaną przeprowadzone, mogą się skończyć tragicznie dla pacjenta. Tych dzieci z ciężkimi wadami rodzi się ostatnio bardzo dużo i kardiochirurdzy operują tych pacjentów, którzy mają pierwszeństwo, którym trzeba ratować życie. W takiej sytuacji dzieci umówione na kolejne etapy korekcji wady, muszą czekać. Nierzadko ich zabiegi są przekładane.
Według Czerwińskiego, na to ile zabiegów można wykonywać, wpływa wiele czynników.
- Jednym z nich jest dostępność anestezjologów, drugim jest to ilu urodzi się pacjentów, którym trzeba ratować życie – wylicza rzecznik. - Na pracę kardiochirurgów wpływa także odcinek pooperacyjny. Wszystkie operowane dzieci muszą trafić na ten odcinek. Po operacji kardiochirurgicznej, w której „wyłącza” się serce i pacjent jest podłączony do krążenia pozaustrojowego, musi on trafić na odcinek będący także intensywną terapią. Ta intensywna terapia to nie jest oddział, który można zapełniać w nieskończoność. Tam jest określona ilość miejsc. Problemu nie załatwimy dostawieniem łóżka. Także nawet jeśli znajdą się anestezjolodzy, a jestem pewny, że się znajdą i razem z nimi kardiochirurdzy wezmą się ostro do roboty, to po kilku dniach i tak okaże się, ze ta kolejka stoi w miejscu.
Czy jest szansa na to, że w najbliższym czasie poprawi się sytuacja kadrowa w szpitalu?
- Cały czas szukamy anestezjologów, zamieszczamy ogłoszenia, korzystamy także z kanałów nieformalnych, za chwilę będziemy ogłaszać kolejny konkurs na świadczenie usług anestezjologicznych – mówi Adam Czerwiński. - Korzystając z okazji, zapraszam wszystkich anestezjologów zainteresowanych pracą w ICZMP. Czekamy na was, zgłaszajcie się. Oferujemy warunki, które wydaje się, że są naprawdę atrakcyjne.