Kardynał Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, podzielił się swoimi wspomnieniami o papieżu Franciszku. Opowiedział o tym, co najbardziej w nim cenił, jak wyglądały ich prywatne spotkania i jakie wrażenie wywarł na nim Ojciec Święty.
"Zawsze czekał w drzwiach"
Kardynał Ryś podkreślił, że siłą pontyfikatu Franciszka było jego szybkie przechodzenie od liturgii do życia.
- On nie był wielkim celebransem. Liturgie, które sprawował papież Franciszek, były bardzo proste, nie śpiewał, mówił dość szybko, mówił 7 minut, czasami 10. Jak mówił 10, to wszyscy byli zdziwieni. Natomiast jego przeskok do życia był natychmiastowy. To jest chyba siła tego pontyfikatu – mówi kardynał Ryś.
Kardynał Ryś wspomina również prywatne spotkania z papieżem Franciszkiem, podkreślając jego bezpośredniość i wrażliwość.
- Prywatnie trzeba powiedzieć, że był bardzo bezpośredni. Dobrych kilka razy byłem u niego w mieszkaniu, ponieważ bardzo często papież przyjmował u siebie w prywatnym mieszkaniu. Nie wchodziłem daleko, ale z tego co mogłem widzieć, to to były dwa pokoje. Właściwie pierwszy to był duży przedpokój i w tym przedpokoju Ojciec Święty najczęściej przyjmował. Siadało się przy stole z nim i już zawsze czekał w drzwiach, jak kogoś zaprosił do siebie, to czekał w drzwiach i każdego odprowadzał do windy. Taka właśnie wrażliwość na takie detale, żeby człowiek się czuł od początku do końca w tej rozmowie uszanowany – opowiada kardynał Ryś.

Kochał księży
Metropolita łódzki podzielił się również niezwykłą historią, która świadczy o pamięci papieża Franciszka.
- Ja chyba pierwszy raz spotkałem papieża jeszcze jako biskup pomocniczy Krakowski i wtedy byłem z diakonami nowo wyświęconymi w Rzymie. Byliśmy na audiencji generalnej środowej, gdzieś tam nas ustawiono taką małą grupą do zdjęcia z Ojcem Świętym, on podszedł do nas, wywołał mnie i mówi: no to teraz tłumacz, ja będę mówił do nich. W taką siedmiominutową katechezę powiedział o kapłaństwie. Nawet sobie tak zażartował, że kapłaństwo jest trochę tak jak w samolocie, zasadniczo to jest dość bezpieczny środek lokomocji, ale czasami są turbulencje i jak są turbulencje, to należy się uciekać pod płaszcz Matki Bożej. I za trzy lata później byłem u niego właśnie na audiencji w mieszkaniu i on mówi: czekaj, czekaj, czekaj, bo ja pamiętam co mówiłem do ciebie i do diakonów. Tu jest taki artykuł o Matce Bożej Miłosierdzia, która pod płaszczem swoim chroni ludzi i poszedł, wyciągnął ze z takiej sterty L'Osservatore Romano ten artykuł i mi dał. Ja muszę powiedzieć, że byłem tak zdumiony. Przecież to spotkanie z tymi diakonami to było jedno z tysięcy spotkań, które on przeżywał przy okazji audiencji generalnych i żeby zapamiętać co on do tych chłopaków mówił – wspomina kardynał Ryś.
Ciekawa była również reakcja diakonów na spotkanie z papieżem Franciszkiem.
- Ich reakcja też była niezwykła, bo jak skończyła się ta audiencja, to oni tak patrzą na mnie, mówią tak: to jednak papież kocha księży. Ja wtedy pomyślałem, że jak bardzo ktoś tych chłopaków skrzywdził, że ich nauczył takiego już dystansu, jeszcze nie weszli w kapłaństwo, a już się boją, że papież nie lubi księży. Papież bardzo nosił kapłaństwo w sercu i wszystkich księży, nawet jak się wypowiadał ostro i zdecydowanie nie przeciwko księżom, tylko przeciwko klerykalizmowi. Natomiast ta reakcja tych moich nowo wyświęconych diakonów - to we mnie ciągle pracuje. Ale jednym takim spotkaniem, które trwało 7 minut, on był w stanie przekonać tych chłopaków do siebie – opowiada metropolita łódzki.
Kardynał Ryś o konklawe: "Będę się modlił o Ducha Świętego"
Pytany o swoją obecność na konklawe i potencjalną możliwość objęcia Watykanu, kardynał Ryś odpowiedział:
- W ogóle tego nie skomentuję, będę się modlił o Ducha Świętego. To jest niesłychana odpowiedzialność. Ja jestem kardynałem ledwie dwa lata, proszę pamiętać, to nie jest żaden staż, żeby się w ogóle w tym gronie czuć jakoś. Ja jestem człowiekiem, który tam się wyłącznie uczy. Nie mam pojęcia co to znaczy być na konklawe, więc jak wrócę to panu opowiem, jak mnie pan zapyta - powiedział metropolita łódzki.