Co to był za mecz! To miał być spacerek dla Widzewa, ponieważ w Pucharze Polski zespół z Ekstraklasy trafił na 3-ligowca. Jednak mecz z Lechią Zielona Góra okazał się prawdziwym koszmarem.
To gospodarze zaczęli od strzelania. Po faulu Hajriziego sędzia podyktował rzut karny, a ten został bezbłędnie wykorzystany. Później dwa gole zdobyli Widzewiacy. Byli to Hamulić i Cybulski. W samej końcówce meczu Mycan doprowadził do dogrywki.
W tej lepiej zaczął Widzew. Jednak na gola trzeba było trochę poczekać. Kibice już zaczęli tracić nadzieję, ale w 115 minucie dał im ją Jakub Sypek, który wyprowadził drużynę na prowadzenie. Po tym golu łodzianie chcieli już tylko oddalać zagrożenie od własnej bramki. Ale z ofensywą ruszyli gospodarze. Najwięcej działo się już po 120 minucie. Po jednym z rzutów rożnych piłka leciała w światło bramki, ale ręką wybił ją Samuel Kozlovsky. Uratował swój zespół, ale za to zachowanie obejrzał czerwoną kartkę, a dla Lechii podyktowano kolejny rzut karny. Ten ponownie zamieniono na bramkę. Na tablicy widniał wynik 3:3, co oznaczało serię jedenastek!
Rzuty karne to ogromna presja dla obu ekip. Widzew nie chciał odpaść w meczu z 3-ligowcem, a Lechia nie chciała zmarnować swojej ciężkiej pracy przez cały mecz. Na początku zawodnicy obu ekip strzelali idealnie, nie pozostawiając bramkarzom żadnych szans. Błąd popełniono dopiero w czwartej serii. Jedenastkę zmarnował Mycek, czyli zawodnik, który doprowadził do dogrywki. Po nim strzelał już tylko Fran Alvarez, który celnym uderzeniem przypieczętował awans Widzewa.
Duchy i upiory w łódzkiej kamienicy! Niesamowita inicjatywa mieszkańców