W zeszły piątek Widzew złożył oficjalny protest dotyczący pucharowego meczu z Wisłą twierdząc, że to sposób sędziowania pozbawił klub awansu, a nie umiejętności boiskowe. Przedstawiciele łódzkiego klubu domagali się powtórzenia spotkania.
- Wniosek o powtórzenie meczu może wzbudzać obawy o tworzenie precedensu, bo błędy sędziowskie się zdarzały i będą się zdarzać. Tyle że jeśli zawęzimy kryteria do okoliczności dyskutowanego meczu, to perspektywa będzie inna. Tu mówimy o przypadku, w którym błąd w ocenie kolegium sędziów jest bezdyskusyjny, a dodatkowo przesądza w sposób definitywny nie tylko o wyniku meczu, ale o innych ważnych konsekwencjach, takich jak bezpośredni awans lub spadek, gra w barażach czy w pucharach. Trzecim kryterium jest sytuacja, kiedy bezpośrednio po decyzji kończy się regulaminowy czas gry i nie ma żadnych dywagacji, że mogło się coś jeszcze boiskowo zadziać. Nie jest to zbyt liczny zbiór, a ja kibicując Widzewowi od ponad 40 lat nie pamiętam takiego meczu, który spełniłby wszystkie trzy warunki. W mojej opinii w przypadku zajścia precedensu nie groziłby nam paraliż rozgrywek – powiedział Tomasz Stamirowski, właściciel Widzewa.
Decyzja w sprawie meczu
Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN zebrała się w czwartek, aby przedyskutować złożony protest. Wcześniej jej 20 członków miało czas na zapoznanie się z nim. Niestety dla Widzewa został on oddalony. Oznacza to, że werdykt się nie zmienił i nadal to Wisła Kraków jest półfinalistą Pucharu Polski.
Wielkie derby Łodzi 2024. Zobacz zdjęcia z trybun. Jak bawili się kibice łódzkich drużyn?