Co to było za widowisko! Rywalem ŁKS-u był Chrobry Głogów i wszyscy oglądający ten mecz na pewno byli zachwyceni. W tym spotkaniu było wszystko – wysokie tempo, zwroty akcji i hokejowy wynik.
Strzelanie rozpoczęło się od 37. minuty. Wtedy Kamil Dankowski zdobył pierwszą bramkę dla łodzian po strzale z rzutu wolnego. Następna bramka padła błyskawicznie. Goście zaczęli od środka, ale od razu stracili piłkę, która trafiła na skrzydło do Bartosza Szeligi, ten dośrodkował w pole karne, a wykończył je Pirulo. To nie był ostatni cios w pierwszej połowie. W 43. minucie strzelił ten, który kilka minut wcześniej asystował, czyli Bartosz Szeliga.
Wydawało się, że wynik 3:0 do przerwy ustawi ten mecz, jednak piłkarze Chrobrego wyszli do drugiej części pełni nadziei. Miało to konkretne efekty. Goście wywalczyli dwa rzuty karne w 51. i 55. minucie, a te wykorzystał Kamil Wojtyra. Wydawało się, że wynik jest pewny, ale przewaga stopniała do zaledwie jednego punktu. Jednak sytuacje ponownie uspokoił fenomenalny Pirulo, który strzelił na 4:2. Ostatni gol tego dnia padł w doliczonym czasie gry, którego zdobył rezerwowy ŁKS-u - Piotr Janczukowicz.
- Nie chcę ganić zespołu za stratę kontroli, bo takie sytuacje mogą się przytrafić. Najważniejsze, że opanowaliśmy sytuację. Starczyło nam spokoju, chłodnej głowy i skuteczności – na pomeczowej konferencji powiedział Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u.
Jak twierdzi trener, takie wyniki nie są tylko przejawem geniuszu pojedynczych piłkarzy, a ciężką pracą całej drużyny.
- Oczywiście, indywidualności robią różnicę, ale dziś na odprawie mówiłem piłkarzom, że jesteśmy silni jako zespół. Dziś to udowodnili – dodał trener Moskal.
ŁKS swój kolejny mecz rozegra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice, która również liczy się w walce o awans do Ekstraklasy.