Na dwóch przeciwnych biegunach znajdowały się zespoły, który zmierzyły się w Łodzi w 9. kolejce piłkarskiej ekstraklasy. Jagiellonia jest rewelacją obecnych rozgrywek, przyjechała na stadion beniaminka w roli wicelidera tabeli. Za to ŁKS zajmował przedostatnie miejsce i przegrał trzy poprzednie spotkania.
Początek spotkania zapowiadał duże emocje, bo oba zespoły grały szybko i nie murowały dostępu do swojej bramki. Pierwszy celny strzał już w 3. minucie oddał angolski napastnik Jagiellonii Afimico Pululu, ale to ŁKS powinien szybko objąć prowadzenie. W 6. minucie Pirulo najpierw minął przed polem karnym Adriana Diegueza, a później wszystkich pozostałych obrońców białostockiej drużyny, lecz Hiszpanowi zabrakło wykończenia i w świetnej sytuacji w zasadzie podał piłkę do bramkarza gości. W odpowiedzi groźnie na bramkę ŁKS strzelał Dominik Marczuk, ale dobrze interweniował Aleksander Bobek.
Później mecz się uspokoił, a ponownie ożywiła go bramka dla ŁKS. Beniaminek objął prowadzenie po solowej akcji Kaya Tejana. Holender przejął piłkę przy linii środkowej boiska, wbiegł w pole karne gdzie mimo asysty Miłosza Matysika pokonał Zlatan Alomerovic.
W 40. minucie Tejan nie popisał się jednak we własnym polu karnym, kiedy zagrał piłkę ręką a sędzia po analizie VAR podyktował rzut karny. Pewnie wykorzystał go Pululu. To nie był jednak koniec nieszczęść beniaminka, bo w doliczonym czasie gry boisko z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu musiał opuścić hiszpański obrońca Nacho, a po chwili czerwoną kartę w konsekwencji drugiej żółtej obejrzał Albańczyk Engjell Hoti.
Polecany artykuł:
Sytuacja ŁKS przed drugą połową była bardzo trudna, ale podopieczni Kazimierza Moskala dzielnie bronili się przed atakami wicelidera. Na bramkę Bobka strzelali m.in. Marczuk, Naranjo z rzutu wolnego oraz Pululu. Długimi momentami Jagiellonia zamykała ŁKS we własnym polu karnym, lecz długo nie mogła znaleźć sposobu na obronę łodzian.
Wreszcie jednak w 77. minucie Imaz zgrał do Pululu, który w polu karnym Głowackiego i między nogami Bobka umieścił piłkę w bramce.
Nic nie zapowiadało, że grający przez całą drugą połowę w osłabieniu ŁKS będzie w stanie uniknąć porażki. Ale w jednym z niewielu ataków w polu karnym Jagiellonii Francuz Aurelien Nguiamba sfaulował Piotra Janczukowicza, a rzut karny w 90. minucie wykorzystał Hiszpan Dani Ramirez.
Chwilę później dużo kontrowersji wywołała sytuacja w polu karnym ŁKS, kiedy sędzia Daniel Stefański podyktował kolejny rzut karny dla Jagielloni, lecz po obejrzeniu sytuacji jeszcze raz na wideo zmienił swoją decyzję. Kluczowa okazała się jednak interwencja Bobka, który odbił piłkę po główce Imaza z najbliższej odległości.