Urbex

Sto lat łódzkiej kanalizacji. Z ekipą Urbex Week Up zaglądamy do kanałów

2025-03-06 11:54

Dokładnie 100 lat temu ruszyła budowa sieci kanalizacyjnej w Łodzi według projektu słynnego inżyniera Williama Lindleya. Z okazji setnej rocznicy grupa eksploratorów z Urbex Week Up zajrzała pod ziemię. Jak jest w łódzkich kanałach? - Ze względu na mikroklimat występują gatunki niespotykane na powierzchni - opowiadają urbexowicze.

Łódzka kanalizacja ma już 100 lat

Jeszcze na początku XX wieku Łódź wyróżniała się na tle europejskich miast fatalnymi warunkami sanitarnymi. Miasto, do którego przybywały tysiące osób, by podjąć zatrudnienie w nowo otwieranych fabrykach, dosłownie tonęło w ściekach. Nie było kanalizacji i wodociągów. Ludzie załatwiali się do dołów kloacznych, a wodę czerpali ze studni. Choroby, takie jak tyfus, czy dur brzuszny szerzyły się niczym tegoroczna grypa.

W latach 20. nastąpił przełom. Do Łodzi przyjechał brytyjski inżynier William Lindley, który zobowiązał się, że przygotuje projekt sieci kanalizacyjnej.

- "W projektowaniu sieci kanałów Lindley wykorzystał naturalny spadek terenu Łodzi. Od Stoków i Sikawy teren opada aż o 100 metrów w kierunku Retkini i Chocianowic. Dzięki temu kolektory mogły mieć znaczne spadki, a płynące nimi ścieki szybko dotrzeć do najniżej położonego miejsca w Łodzi – doliny rzeki Ner. To właśnie tam, na Lublinku, Lindley wskazał miejsce pod budowę oczyszczani ścieków. Alternatywnym rozwiązaniem miała być budowa dwóch oczyszczalni, z których klarowane ścieki miały trafiać do Łódki i Jasienia" – przypomina Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi.

Sieć kanalizacyjna powstała w oparciu o zlewnie rzeczek Łódki, Bałutki, Jasienia, Dąbrówki i Karolewki.

- "Główne kolektory ściekowe przebiegają wzdłuż tych cieków. Według zamysłu Lindleya miały nie tylko prowadzić ścieki do oczyszczalni, ale też odwadniać podmokłe rejony miasta, w których wysoki poziom wód gruntowych uniemożliwiał wznoszenie budynków. Tak było m.in. w rejonie współczesnych ulic Tylnej i Tymienieckiego" – wyjaśnia Miłosz Wika z łódzkiego ZWIK.

W śródmieściu inżynier zaproponował budowę sieci ogólnospławnej, czyli wspólnych kanałów niosących ścieki bytowe, fabryczne, deszczówkę i wodę z topniejącego śniegu. Budowa kanalizacji rozdzielczej z równoległymi kanałami: jednym niosącym ścieki i drugim dla deszczówki nie była możliwa ze względu na układ urbanistyczny miasta.

- "Łódzkie rzeczki Lindley włączył do systemu odprowadzania deszczówki gromadzącej się w czasie burz i nawalnych deszczów. Nadmiar wód opadowych, które nie mieściły się w kanałach ogólnospławnych miał trafiać podziemnymi przelewami burzowymi (ceglanymi kanałami o wielkich przekrojach) do najbliższego koryta rzeki. Gdyby zabrakło przelewów, deszczówka z przepełnionych kanałów wybijałaby na ulice, zalewając znaczną część miasta. Lindley wskazał też kilka lokalizacji pod budowę zbiorników do przemywania kanałów. Zrealizowano tylko jeden z nich, czyli kanał „Dętka” pod płytą pl. Wolności" – opowiada Wika.

Łódź Radio ESKA Google News
Autor:

Z ekipą Urbex Week Up zaglądamy do łódzkich kanałów

Budowę kolektorów według projektu Lindleya rozpoczęto dokładnie sto lat temu, w maju 1925 roku, a pierwszą kamienicę przyłączono do miejskiej kanalizacji dwa lata później. Natomiast oczyszczalnia na Lublinku rozpoczęła pracę w 1930 roku. Obecnie długość łódzkich kanałów wynosi ponad 2 tys. kilometrów, z czego 250 kilometrów to kanały murowane.

Setna rocznica rozpoczęcia budowy kolektorów ściekowych, to doskonała okazja, żeby zajrzeć do łódzkich kanałów zaprojektowanych przez Lindleya. Grupa eksploratorów z Urbex Week Up zeszła pod ziemię i podzieliła się z nami wrażeniami ze swojej wyprawy.

- "W kanałach panuje niepowtarzalny klimat. Ciężkie powietrze, zapach wilgoci i szum wody" – opowiada nam Kocur z Urbex Week Up. - "Ze względu na mikroklimat niczym w jaskini, występują tam gatunki niespotykane na powierzchni jak na przykład pająki jaskiniowe".

Jednak to nie pająki były największą niespodzianką podczas eksploracji.

- "Widzieliśmy tam rybę. Pływała sobie jak gdyby nigdy nic. Kolega nawet ją złapał, bo było tam całkiem płytko. Jak na te warunki była dość spora - na długość dłoni mniej więcej. Oczywiście szybko ją wypuściliśmy" – mówi Kocur i dodaje, że kanały mogą zaskakiwać swoim rozmiarem: - "Czasem tunel jest na tyle duży, że można by było przejechać ciężarówką, a w innym miejscu jest na tyle mały, że trzeba się czołgać lub iść na kucanego. Generalnie jest chłodno, ale jeśli na zewnątrz mamy minusową temperaturę, to w kanałach jest ciepłej".

Urbexowicze przestrzegają jednak śmiałków, żeby nie zapuszczali się do łódzkich kanałów.

- "Nie zalecamy samodzielnych wypraw bez odpowiedniego przygotowania" – podkreślają chłopaki z Urbex Week Up.

Urbexomania