Łódzka kanalizacja ma już 100 lat
Jeszcze na początku XX wieku Łódź wyróżniała się na tle europejskich miast fatalnymi warunkami sanitarnymi. Miasto, do którego przybywały tysiące osób, by podjąć zatrudnienie w nowo otwieranych fabrykach, dosłownie tonęło w ściekach. Nie było kanalizacji i wodociągów. Ludzie załatwiali się do dołów kloacznych, a wodę czerpali ze studni. Choroby, takie jak tyfus, czy dur brzuszny szerzyły się niczym tegoroczna grypa.
W latach 20. nastąpił przełom. Do Łodzi przyjechał brytyjski inżynier William Lindley, który zobowiązał się, że przygotuje projekt sieci kanalizacyjnej.
- "W projektowaniu sieci kanałów Lindley wykorzystał naturalny spadek terenu Łodzi. Od Stoków i Sikawy teren opada aż o 100 metrów w kierunku Retkini i Chocianowic. Dzięki temu kolektory mogły mieć znaczne spadki, a płynące nimi ścieki szybko dotrzeć do najniżej położonego miejsca w Łodzi – doliny rzeki Ner. To właśnie tam, na Lublinku, Lindley wskazał miejsce pod budowę oczyszczani ścieków. Alternatywnym rozwiązaniem miała być budowa dwóch oczyszczalni, z których klarowane ścieki miały trafiać do Łódki i Jasienia" – przypomina Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi.
Sieć kanalizacyjna powstała w oparciu o zlewnie rzeczek Łódki, Bałutki, Jasienia, Dąbrówki i Karolewki.
- "Główne kolektory ściekowe przebiegają wzdłuż tych cieków. Według zamysłu Lindleya miały nie tylko prowadzić ścieki do oczyszczalni, ale też odwadniać podmokłe rejony miasta, w których wysoki poziom wód gruntowych uniemożliwiał wznoszenie budynków. Tak było m.in. w rejonie współczesnych ulic Tylnej i Tymienieckiego" – wyjaśnia Miłosz Wika z łódzkiego ZWIK.
W śródmieściu inżynier zaproponował budowę sieci ogólnospławnej, czyli wspólnych kanałów niosących ścieki bytowe, fabryczne, deszczówkę i wodę z topniejącego śniegu. Budowa kanalizacji rozdzielczej z równoległymi kanałami: jednym niosącym ścieki i drugim dla deszczówki nie była możliwa ze względu na układ urbanistyczny miasta.
- "Łódzkie rzeczki Lindley włączył do systemu odprowadzania deszczówki gromadzącej się w czasie burz i nawalnych deszczów. Nadmiar wód opadowych, które nie mieściły się w kanałach ogólnospławnych miał trafiać podziemnymi przelewami burzowymi (ceglanymi kanałami o wielkich przekrojach) do najbliższego koryta rzeki. Gdyby zabrakło przelewów, deszczówka z przepełnionych kanałów wybijałaby na ulice, zalewając znaczną część miasta. Lindley wskazał też kilka lokalizacji pod budowę zbiorników do przemywania kanałów. Zrealizowano tylko jeden z nich, czyli kanał „Dętka” pod płytą pl. Wolności" – opowiada Wika.

Z ekipą Urbex Week Up zaglądamy do łódzkich kanałów
Budowę kolektorów według projektu Lindleya rozpoczęto dokładnie sto lat temu, w maju 1925 roku, a pierwszą kamienicę przyłączono do miejskiej kanalizacji dwa lata później. Natomiast oczyszczalnia na Lublinku rozpoczęła pracę w 1930 roku. Obecnie długość łódzkich kanałów wynosi ponad 2 tys. kilometrów, z czego 250 kilometrów to kanały murowane.
Setna rocznica rozpoczęcia budowy kolektorów ściekowych, to doskonała okazja, żeby zajrzeć do łódzkich kanałów zaprojektowanych przez Lindleya. Grupa eksploratorów z Urbex Week Up zeszła pod ziemię i podzieliła się z nami wrażeniami ze swojej wyprawy.
- "W kanałach panuje niepowtarzalny klimat. Ciężkie powietrze, zapach wilgoci i szum wody" – opowiada nam Kocur z Urbex Week Up. - "Ze względu na mikroklimat niczym w jaskini, występują tam gatunki niespotykane na powierzchni jak na przykład pająki jaskiniowe".
Jednak to nie pająki były największą niespodzianką podczas eksploracji.
- "Widzieliśmy tam rybę. Pływała sobie jak gdyby nigdy nic. Kolega nawet ją złapał, bo było tam całkiem płytko. Jak na te warunki była dość spora - na długość dłoni mniej więcej. Oczywiście szybko ją wypuściliśmy" – mówi Kocur i dodaje, że kanały mogą zaskakiwać swoim rozmiarem: - "Czasem tunel jest na tyle duży, że można by było przejechać ciężarówką, a w innym miejscu jest na tyle mały, że trzeba się czołgać lub iść na kucanego. Generalnie jest chłodno, ale jeśli na zewnątrz mamy minusową temperaturę, to w kanałach jest ciepłej".
Urbexowicze przestrzegają jednak śmiałków, żeby nie zapuszczali się do łódzkich kanałów.
- "Nie zalecamy samodzielnych wypraw bez odpowiedniego przygotowania" – podkreślają chłopaki z Urbex Week Up.