- Na pokładzie Moskwy znajdują się co najmniej dwie rakiety z głowicami nuklearnymi - stwierdził Łupakow w rozmowie z portalem Obozrevatel. - Nie może być wycieku z głowic nuklearnych, ponieważ jest tam dużo ochrony. Jeśli nie są uszkodzone. I jestem pewien, że nie są uszkodzone, ponieważ dzisiaj tło promieniowania tam nie zostało zwiększone.
Jak twierdzi oficer, inne rosyjskie okręty, które wpłynęły na Morze Czarne, prawdopodobnie także mają na swych pokładach taktyczną broń jądrową. Jednak według niego Rosjanie nie użyją tego rodzaju broni.
- Gdy tylko zostanie użyta broń taktyczna, w Moskwę wymierzonych zostanie od razu kilka uderzeń strategicznych - powiedział Łupakow.
Obecność na pokładzie zatopionej "Moskwy" głowic jądrowych uzasadniałaby akcję, podjętą pod koniec kwietnia przez rosyjską marynarkę. W miejsce zatonięcia okrętu wysłany został katamaran "Komuna" - najstarsza będąca w służbie rosyjska jednostka. Wykorzystywany jest m.in. przy akcjach ratunkowych.
Według dowództwa rosyjskiej floty, katamaran miał zbadać wrak krążownika i ustalić przyczyny jego zatonięcia. Wiele wskazuje jednak na to, że główną jego misją jest wydobycie niebezpiecznego ładunku z zatopionego okrętu.
Polecany artykuł:
Przypomnijmy: krążownik rakietowy Moskwa został trafiony przez ukraińskie pociski Neptun. Uszkodzony okręt miał zatonąć podczas holowania.
Dzień później rosyjski opozycjonista Ilja Ponomariow poinformował, że według jego wiedzy uratowano jedynie 58 członków załogi okrętu.