Z międzynarodowego konkursu piękności „Miss Earth” niedawno powróciła reprezentantka naszego kraju – Julia Baryga. Łodzianka z pochodzenia, mimo że nie znalazła się w finałowej grupie to świetnie się zaprezentowała. O tym jak wyglądała cała przygoda, Filipiny i konkurs opowiedziała na eskowej antenie.
- Na Filipinach było gorąco, wręcz duszno, a tutaj jest bardzo zimno. To był szok termiczny dla mnie, ale szczerze mówiąc już trochę tęskniłam za Polską. Jednak 3 tygodnie tak daleko od domu to dla 19-latki coś dużego. Trochę też tęsknie za Filipinami, ale po części cieszę się, że jestem w Polsce. Jeśli chodzi o łódzkie korki, to tam wcale nie było lepiej – mówi Julia Baryga.
Już sam wyjazd był dla Julki ciężki, jednak jak twierdzi zyskała tam wiele nowych doświadczeń i poznała ciekawe osoby.
- Wiadomo, że były też trudne momenty. Wiadomo, dużo emocji, co chwilę były jakieś konkurencje, więc presja też się pojawiała. Ogólnie dobrze wspominam ten wyjazd. Poznałam mnóstwo fajnych dziewczyn. To był czas gdzie zdobyłam wiele doświadczenia i fajnych umiejętności. Na początku było mi trochę ciężko, ponieważ to był mój pierwszy międzynarodowy wyjazd jeśli chodzi o konkursy piękności. Dopiero to poznawałam i nie zawsze wiedziałam jak powinnam się zachować. Z każdym kolejnym dniem stawało się to dla mnie coraz bardziej normalne. Na koniec aż ciężko było się rozstać, pojawiły się łzy i smutek – dodaje nasza reprezentantka.
Wbrew temu co niektórzy myślą, te konkursy nie są jak wakacje. Dla uczestniczek to praca związana chociażby z promocją. Wszelkiego rodzaju wyjazdy w różne miejsca są normą, a sen i odpoczynek staje się największym pragnieniem.
- Wiele osób, które mnie obserwowały na facebooku czy instagramie mogły pomyśleć, że to są wakacje. Wiadomo, że trochę rzeczy zobaczyłam, bo wyjeżdżałyśmy i latałyśmy na inne wyspy. Pod względem podróżniczym to było dla mnie bardzo rozwijające, bo mogłam te Filipiny trochę poznać, chociaż chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić, żeby poznać je trochę lepiej. Będąc tam nie mogłam sama o sobie do końca decydować. To była dla mnie praca i przygotowanie do finału. Trzy ostatnie dni to były próby od świtu do nocy. Nie leżałyśmy tam i odpoczywałyśmy. Miałyśmy swoje zadania, właśnie konkursy czy chociażby sadzenie drzew, bo wiadomo, że ten konkurs skupiał się na dbaniu o naturę – tłumaczy Julka.
Polecany artykuł:
Mimo wielkich starań i dużego zaangażowania, Julce nie udało się dostać do finałowej grupy. Jednak przyjęła werdykt z wielką pokorą i cieszy się z udziału w tak dużej imprezie.
- Wiadomo, że zawsze się myśli pozytywnie, jednak ja jakoś bardzo się nie nastawiałam, żeby się nie rozczarować. To było dla mnie coś zupełnie nowego i tak byłam z siebie dumna, że stałam na tej scenie wśród tylu pięknych kobiet. To było dla mnie duże wyróżnienie. Zawsze chce się zajść jak najdalej, więc jakiś smutek może był, ale nie było to rozczarowanie czy złość. Jak najbardziej rozumiem decyzję jury, bo wybrane dziewczyny na to zasługiwały. Zresztą ta, która wygrała, czyli Koreanka to też była dziewczyna z mojej grupy i jak najbardziej na to zasłużyła – dodaje łodzianka.
Podczas rozmowy poruszono również temat przyszłości. Mimo swojego wieku, Julka już dużo osiągnęła w swojej dziedzinie.
- Jeśli chodzi o jakieś wybory to myślę, że swój limit wyczerpałam. Myślę, że zaprezentowałam się na międzynarodowej gali i stamtąd też przywiozłam srebrny medal z jednej konkurencji, więc coś ze sobą mam, nie przyjechałam z pustymi rękami. I jeśli chodzi o to, to dam trochę sobie dam spokój. Jeśli chodzi o moje „misskowe” działania, to jak najbardziej chcę je kontynuować. Uważam, że fakt posiadania korony sprawia, że trzeba działać, ale to nie przemija. Chcę dalej w tym działać, bez znaczenia czy będę brała udział w konkursach. […] Myślę, że podziałam modelingowo, ale to już bardziej hobbystycznie – kończy Julia Baryga.
A 17 grudnia na gali w Monopolis, Julia Baryga przekaże koronę miss Polonia woj. łódzkiego swojej następczyni.