To już ósmy tydzień strajku i na razie końca nie widać. Protest domagających się wyższych wynagrodzeń pracowników łódzkiego MOPS, zgodnie z zapowiedziami rozpoczął się o godz. 15, a zakończył o godz. 17. Strajkujący domagają się 1000 PLN podwyżki z wyrównaniem od początku 2022 roku.
Protestujący skutecznie blokowali jedno z najważniejszych łódzkich skrzyżowań robiąc co 15 minut 15-minutowe przerwy. Na al. Piłsudskiego, al. Śmigłego-Rydza i Kopcińskiego błyskawicznie zaczęły tworzyć się ogromne korki zarówno wśród autobusów i samochodów, jak i wśród tramwajów.
Jesteśmy trochę zmęczeni, chcielibyśmy wrócić już do pracy i naszych podopiecznych, ale nie damy sobą pomiatać. Jesteśmy zdeterminowani i nie ustąpimy - mówiła jedna z protestujących. - Pracuję jako pracownik terenowy w łódzkim MOPSie od 13-tu lat i zarabiam niecałe 3000 złotych netto. Też jestem człowiekiem, też mam zobowiązania, kredyt do spłaty, dziecko do wychowania i chcę żyć nawet nie luksusowo, ale chociaż godnie. Bo to naprawdę chodzi o naszą godność - dodała jej koleżanka.
Łódzcy kierowcy i pasażerowie mieli mieszane odczucia co do akcji związkowców.
- No jest to na pewno niedogodność, ale jak jest taka potrzeba, no to ja tych ludzi rozumiem - mówiła łodzianka czekająca na tramwaj.
Praktycznie wszystko mi się dzisiaj opóźnia. Na pewno dziecka nie zdążę odebrać z przedszkola. To jest po prostu utrudnianie życia zwykłym ludziom, którzy niekoniecznie mają wpływ na wysokość pensji w łódzkim MOPSie. Lepiej niech idą pod magistrat - dodał jeden z kierowców.
Każdy ma prawo do strajku, do walki o swoje postulaty. Ja poczekam, denerwować się na pewno nie będę, bo to nic nie da - twierdzi łodzianka.
Szkoda że słońca lepszego nie ma, to byśmy się z żoną w tym samochodzie chociaż poopalali. Nędza, dramat. No wkurza mnie to. A z drugiej strony niech walczą. W tym kraju, jeśli ktoś nie strajkuje, to nic nie będzie miał - podsumował kierowca.
W zeszłym tygodniu wiceprezydent Łodzi, Adam Wieczorek, wydał oświadczenie, w którym poinformował o zerwaniu przez miasto wszelkich rozmów ze stroną związkową. Powodem ma być zmiana postulatów strajkujących z 700 na 1000 złotych podwyżki. Związkowcy jednak twierdzą, że ich postulaty nie uległy zmianie od 26-ego kwietnia, czyli od początku strajku w łódzkim MOPSie.