Protest w Beko

i

Autor: PAP

zwolnienia w Łodzi

Pracownik o zamknięciu fabryki Beko w Łodzi: "To jest nie fair w stosunku do ludzi". Jak wygląda sytuacja w zakładzie?

2024-09-17 21:58

Ta informacja była nagła i niezapowiedziana. Fabryka Beko w Łodzi zamyka swój zakład, przez to pracę straci ponad tysiąc osób. Wśród nich są pracownicy fizyczni, a także umysłowi. Jednym z nich jest Łukasz, który w koncernie pracuje od 4 lat. Zgodził się porozmawiać z Eską na temat sytuacji w firmie.

Sytuacja nie jest korzystna, bo tak naprawdę, z dnia na dzień, dowiedzieliście się, że wasza praca w firmie się kończy.

We wtorek, 3 września, ogłoszono nowe struktury, więc spodziewaliśmy się, że będziemy bliżej współpracować z tureckimi kolegami z Beko po to, żeby tworzyć lepsze produkty. A tu 5 września przychodzi bomba, to znaczy informacja, że zamykają wszystkie trzy zakłady. To było zaskoczenie. Fakt, było tak, że fabryka kuchenek miała ponoć najgorsze wyniki finansowe - kuchenki wolnostojące to nie jest produkt, na który jest zapotrzebowanie. Więc jeżeli już spodziewaliśmy się jakiejś złej decyzji, to o fabryce kuchenek, a nie o zamknięciu całego site'u, czyli trzech fabryk w Łodzi, plus fabryki lodówek we Wrocławiu.

Warto wspomnieć, że to jest twoja pierwsza praca. Ile czasu już pracujesz tutaj w fabryce?

Cztery lata. To jest moja pierwsza praca po studiach. To było na pewno ciekawe doświadczenie, bo zostałem tutaj zatrudniony jako pracownik umysłowy, który zajmuje się oprogramowaniem do suszarek bębnowych. Na pewno dużo nauczyłem się od kolegów. Natomiast w momencie, gdy przejęło nas Beko Europe, pojawiło się dużo projektów kosztowych. To znaczy była presja, żeby generować jak najwięcej oszczędności na produkcie i była duża nadzieja na to, że produkty Beko będą tutaj produkowane. Jak po 2 kwietnia przyjechali tu koledzy z Turcji. Snuli opowieści o tym, że mają fabrykę suszarek pod Stambułem, że tam się nie wyrabiają z produkcją, że przeniosą produkcję tutaj. To przejęcie odbyło się z pompą, natomiast miesiące mijały i te rzeczy się po prostu nie działy.

W jaki sposób dowiedzieliście się o likwidacji? Jak to wyglądało?

5 września, na stronie money.pl, pojawił się artykuł o tym, że szykują się prawdopodobnie zwolnienia grupowe. To był artykuł ze znakiem zapytania. I właśnie 5 września tego roku, po tym artykule, w ciągu kilku godzin zwołano spotkanie, na którym dyrektor fabryki przeczytał nam list, z którego wynika, że zamykają cały zakład ze względu na "optymalizację kosztów".

Jak zareagowałeś na tę informację?

Jestem młodą osobą po studiach, więc myślę, że sobie poradzę. Natomiast dla wielu pracowników, którzy tutaj pracują po 20 lat, szczególnie dla pracowników fizycznych - to może być problem. Tym bardziej, że to jest część szerszego problemu, bo to nie są pierwsze grupowe zwolnienia w regionie. W najbliższych miesiącach 1100 osób straci pracę. Więc pytanie brzmi: gdzie ci ludzie znajdą pracę, jeśli inne firmy też zwalniają? Słyszeliśmy np. o Aleksandrowie, Pabianicach, Piotrkowie Trybunalskim... To są setki ludzi, którzy z dnia na dzień pojawiają się na łódzkim rynku pracy.

Pracujesz w tej firmie od czterech lat, znasz wielu swoich współpracowników. Z czym wiąże się dla nich likwidacja?

Pracują tu ludzie, którzy pamiętają jeszcze czasy Indesitu i dla nich to może być cios. Tym bardziej, że często się słyszy, że ci ludzie mają kredyty, jakieś inne zobowiązania finansowe... Problemem jest też to, że taka informacja przychodzi z dnia na dzień. W tym, że firma robi porządki i chce uciąć biznes, który nie jest rentowny - nie ma nic złego. Ale fakt, że jest to trzymane w tajemnicy do samego końca - to jest nie fair w stosunku do ludzi.

Jaką dostaliście informację? Do kiedy oficjalnie będziecie tutaj pracować?

Produkcja będzie wygaszona do końca kwietnia 2025. Na razie wiemy tyle, że rozpoczęły się rozmowy ze związkami po to, żeby wynegocjować odprawy. Więc prawdopodobnie od 1 stycznia będą wręczane wypowiedzenia wszystkim pracownikom. Natomiast jak to będzie wyglądało w praktyce - to zobaczymy.

Trwają rozmowy, jak mają wyglądać te odprawy, natomiast wy sami zorganizowaliście protest. Na czym on polega?

Polega na tym, że pracownicy przychodzą do pracy ubrani na czarno, po to, żeby pokazać, że nie zgadzają się z tą sytuacją i po to, żeby pokazać, że ta informacja jest dla nich dużym zaskoczeniem i że będą musieli jakoś ułożyć sobie życie na nowo. Z tego, co wiem, również Solidarność będzie planowała jakieś kolejne akcje protestacyjne.

Myślisz, że to może przynieść jakieś rezultaty? Że to może przynieść jakieś korzyści dla pracowników? W końcu decyzja już zapadła i nie ma odwrotu.

Decyzja zapadła, ale jest o co grać. Jesteśmy teraz w wysokim sezonie, to znaczy produkujemy więcej urządzeń. W interesie firmy jest to, żeby te urządzenia powstały. W związku z tym, jeżeli firma chce żeby pracownicy pracowali dobrze do samego końca, to powinna zaproponować wysokie odprawy. Odprawy, które są nie tylko zgodne z polskim prawem, ale również wyższe. Jeśli to zrobią, to myślę, że jest szansa wciąż dostarczyć te produkty i je wyprodukować. Pojawił się jeszcze dodatkowy temat: nasi koledzy z Włoch, którzy dowiedzieli się o tym, że fabryki w Polsce są zamykane, też zaczęli organizować protesty, ponieważ też nie są pewni swojej przyszłości. Beko Europe, gdy przejmowało Whirpoola nie zapowiadało zamknięć fabryk.

Piotr Arak: Widzimy niepokojące sygnały. Bezrobocie może wzrosnąć