O sprawie Piotra Chałupki usłyszała cała Polska. Mieszkający w Ksawerowie inżynier z Politechniki Łódzkiej, mimo nieposzlakowanej opinii, został zatrzymany za przemyt narkotyków na dużą skalę. Wszystko zaczęło się 1 października 2018 roku. Tego dnia o 6 nad ranem do jego domu wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji. Mężczyzna został przewieziony do Prokuratury Krajowej w Warszawie, gdzie postawiono mu zarzuty przemytu heroiny i marihuany. Głównym dowodem w tej sprawie były zeznania Damiana Sz., który poszedł z policją na współpracę i uzyskał status małego świadka koronnego. Sz. wskazał inżyniera jako pomocnika w przestępczym procederze.
Piotr Chałupka, mimo tłumaczeń, że nigdy nie widział Damiana Sz. i prawdopodobnie został pomylony z innym człowiekiem, trafił do aresztu.
Inny Piotr Chałupka
W toku śledztwa okazało się, że w Ksawerowie mieszka inny Piotr Chałupka, który znacznie bardziej pasuje do zeznań małego świadka koronnego. Damian Sz. zeznawał bowiem, że pomagający mu w przemycie Chałupka jest tramwajarzem. W aktach pojawiła się także informacja o volkswagenie polo, służącym do przemytu narkotyków, który miał być własnością Chałupki.
Inżynier z Politechniki Łódzkiej nigdy nie posiadał takiego samochodu. W jego doświadczeniu zawodowym także na próżno było szukać informacji o pracy w charakterze motorniczego.
Przełom w tej skomplikowanej sprawie nastąpił w grudniu 2019. Obrońca inżyniera powołał na świadka innego Piotra Chałupkę, który nie dość, że pracował jako tramwajarz, to jeszcze jeździł wcześniej volkswagenem polo. Jednak mężczyzna także nie przyznawał się do stawianych zarzutów. Wtedy pan Piotr po 15 miesiącach opuścił areszt za kaucją.
Jednakże pojawienie się drugiego Piotra Chałupki wcale nie było końcem tej historii. 30 czerwca 2020 roku, decyzją Sądu Okręgowego w Łodzi, inżynier z Ksawerowa został skazany na 7 lat więzienia. Dodatkowo miał zapłacić 2,5 miliona złotych grzywny.
Na finał tej sprawy trzeba było poczekać kolejne dwa lata. Inżynier, mimo braku wiary w wymiar sprawiedliwości, postanowił walczyć. Po dwóch latach procesu, który toczył się w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi, 12 lipca został uniewinniony.
- Zgodnie z tym co mówił sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku, na początku postępowania nie zweryfikowano imion i nazwisk osób, których mogłaby dotyczyć sprawa - powiedział "Dziennikowi Łódzkiemu" mecenas Bartłomiej Trętowski . - Ten pierwotny błąd zadecydował, że kolejne czynności były wadliwe.
Wyrok w tej sprawie jest prawomocny. Piotr Chałupka nie wyklucza, że będzie walczył o odszkodowanie.