Do zdarzenia doszło w niedzielę, 10 października, w parku na Młynku. Wypoczywający tam mieszkańcy miasta usłyszeli w pewnym momencie głośny pisk opon, a następnie huk.
Wśród wypoczywających był też łódzki policjant z rodziną, który widząc rozbitego na drzewie seata natychmiast ruszył z pomocą ofiarom wypadku. Gdy dobiegał do pojazdu, kierujący wraz z pasażerką o własnych siłach wysiadali z rozbitego auta. Mężczyzna twierdził, że nic mu się nie stało. Za wszelką cenę chciał oddalić się z miejsca zdarzenia, bagatelizował całą sprawę, nie był zachwycony zainteresowaniem jakie wzbudził. Policjant z Wydziału Konwojowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, zdecydowanie uniemożliwił mu ucieczkę, jednocześnie powiadomił o zdarzeniu dyżurnego policji.
Od 39-letniego kierowcy seata wyraźnie czuć było alkohol. Do momentu przyjazdu policjantów jeszcze kilka razy próbował się oddalić z miejsca zdarzenia. Wreszcie, gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, zbadali jego trzeźwość.
- Okazało się, że ma ponad dwa promile alkoholu w jego organizmie, ponadto okazało się, że wsiadł za kierownicę posiadając zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów - relacjonują policjanci. - Choć sam nie odniósł obrażeń, jego 19-letnia pasażerka zakończyła pijacki rajd ze złamaną ręką. 39-latek usłyszał już szereg zarzutów, odpowie za spowodowanie wypadku drogowego, niestosowanie się do orzeczonego przez sąd zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów oraz za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Dalsze czynności w tej sprawie prowadzi Wydział Wykroczeń i Przestępstw w Ruchu Drogowym Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Polecany artykuł:
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!