Łodzianin Marcin Bandel został mistrzem w międzynarodowej organizacji MMA. BRAVE CF, bo o niej mowa, zrzesza najlepszych zawodników z całego świata. Dzięki swojej widowiskowej wygranej zdobył mistrzowski pas.
Droga do mistrzostwa nie była łatwa. Marcin zaczynał karierę, gdy MMA w Polsce dopiero się rozwijało. Świadczą o tym też ówczesne stawki. Jednak z biegiem czasu kariera nabierała szybszego tempa.
- Od 16 roku życia jestem na macie. Wtedy zacząłem trenować sporty walki. Wcześniej jeszcze trochę grałem w piłkę, ale potem skupiłem się wyłącznie na sportach walki. Też nie planowałem żadnej kariery zawodowej. Pamiętam, jak w 2009 roku trener zadzwonił, że jest walka. Ja to traktowałem jako fazkę, zawody. Wydarzenie odbyło się nad morzem. Dali mi wtedy 500 zł, z czego musiałem zatankować samochód i wynająć hotel, czyli finalnie wyszedłem za stówę. Wcześniej wychodziłem za darmo, więc się cieszyłem nawet z tej stówki. Okazało się, że to była pierwsza zawodowa walka. W międzyczasie studiowałem, zrobiłem licencjat. Jak zacząłem robić magistra to ściągnęli mnie na rok do Niemiec, tam dostawałem pieniądze i trenowałem. Później wróciłem, żeby dokończyć magisterkę, ale wtedy odezwali się z Chicago. Poleciałem do USA. Skończyło się tak, że nie skończyłem studiów i zostałem w sporcie – mówi Marcin Bandel.
Na zwycięstwo złożyły się duże umiejętności Marcina i doskonała praca jego sztabu w klubie Zenith Łódź. Wykonali wspólnie tytaniczną pracę, bo rywal był naprawdę mocny.
- Był rozpracowany taktycznie. Wiedzieliśmy, że to mocny koleś. On odszedł z UFC (czołowa organizacja MMA na świecie) sam, bo nie mogli dogadać pieniędzy. To jest chłopak, który wygrał 22 walki, wtedy jeszcze miał 5 porażek i chyba jeszcze nigdy nie przegrał tak szybko, w takim stylu. Wiedzieliśmy, że będzie kopał, byliśmy na to przygotowani, ale bardziej skupiłem się na tym, co ja potrafię, jaki robię progres, jak ciężko pracuje – tłumaczy Bandel.
Polecany artykuł:
Jednak to mistrzostwo to nie koniec drogi, a jedynie jej część. Marcin nadal ma wiele ambitnych planów na przyszłość i nie zamierza zwalniać.
- Na pewno będę dalej trenował i się rozwijał. W grapplingu jestem mistrzem 10 państw i nie zamierzam na tym przestawać. Chcę to kontynuować i budować swoje dziedzictwo. Nie mam żadnych planów co do innych organizacji, w BRAVE jest mi dobrze. Wiem, że w każdej organizacji zostałbym przyjęty, ale to wszystko trzeba robić z głową. Od tego jest mój manager Ivan Dijakovic. Nie chcę wybiegać w przód, bo moje życie składa się z wielu zbiegów okoliczności – swoje plany zdradza zawodnik.