Łódź pożegnała autobusy marki Jelcz. Pojazdy te jeździły po łódzkich drogach i woziły pasażerów od 1963-ego roku.
Po 59-ciu latach pracy wysyłamy te autobusy na zasłużoną emeryturę. Początki były ciężkie, ale potem było już tylko lepiej. Ostatnie lata pokazały nam, że te maszyny były tanie w eksploatacji, mało awaryjne, a jeśli już coś się popsuło, to koszta naprawy nie były wysokie. Jednak nawet Jelcze nie są niezniszczalne i nadgryzł je już ząb czasu - mówił Zbigniew Papierski, prezes MPK Łódź.
W niedzielę o 11:30 łodzianie zebrali się w zajezdni Nowe Sady i coraz ostatni wsiedli do Jelcza, aby przejechać nim przez całą Retkinię. Pasażerowie mają wiele wspomnień związanych z tymi autobusami.
Kiedyś, jak było bardzo zimno i ślisko, Jelcz przegubowy tuż obok przystanku wpadł w poślizg i tak się zatoczył, że ludzie ledwo z przystanku zdążyli uciec. Także no, różnie z nimi bywało, ale oczywiście będę tęsknić - mówi jedna z mieszkanek.
Jak wspominam te autobusy? Całe dzieciństwo nimi przejeździłam, więc raczej dobrze... No tak, jak to jest z naszym łódzkim MPK, czyli jeśli przyjedzie, to przyjedzie, a jak nie przyjedzie, to trzeba iść i tyle - dodaje Łodzianka.
Mój ojciec i mój dziadek są kierowcami w łódzkim MPK, więc czułem, że to mój obowiązek, a by tutaj dzisiaj przyjść. Jeśli chodzi o Jelcze... niech im chłodnica zimną będzie - podsumowuje łodzianin.
Łódzkie Jelcze wystartowały z zajezdni Nowe Sady, do której wróciły przejeżdżając przez dawną zajezdnię Maratońska, obecną krańcówkę Retkinia i przez pętlę autobusową na Rokicińskiej.