Duże podwyżki cen prądu zaskoczyły m.in. Miejski Zakład Komunikacyjny w Kutnie. Z końcem roku kończy im się umowa z obecnym dostawcą energii i rozglądają się za nowymi ofertami. Jednak pierwsza, która wpłynęła okazała się niemiłą niespodzianką, ponieważ jest 10 razy droższa od obecnej taryfy.
Podwyżki cen energii. Ekologia kosztuje
Kutno jako pierwsze miasto w województwie zdecydowało się wprowadzić 6 elektrycznych autobusów. Był to ruch wykonany w trosce o środowisko. Teraz okazuje się, że pojazdy mogą okazać się bezużyteczne ze względu na wysoki koszt ich ładowania.
- Autobusy przede wszystkim były kupione ze względów ekologicznych. Niektórzy mówią o ekologii, o lasach, że jest mniej drzew, ale nie robią nic by je posadzić. My jako Miejski Zakład Komunikacji, razem z samorządem miasta Kutno, zakupiliśmy autobusy niskoemisyjne. Nie po to, żeby je mieć, tylko by czynnie wspierać ochronę środowiska. Nie tylko mówimy, ale też działamy. Jako pierwsi w województwie zakupiliśmy 6 autobusów elektrycznych – tłumaczy prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Kutnie, Jacek Sikora.
Podwyżki cen energii. Co to oznacza dla mieszkańców
Takie wysokie opłaty mogą zmusić przewoźnika do rezygnacji z elektrycznych autobusów. Jednak byłby to radykalny ruch. Prawdopodobne jest zmniejszenie liczby kursów i zwiększenie cen biletów, które pozostawały bez zmian.
- Podwyżka nie dotyczy tylko Miejskiego Zakładu Komunikacji, ale również oczyszczalni ścieków, w której praktycznie wszystkie maszyny korzystają z prądu. Różnica między obecnymi wydatkami a nową taryfą wynosi miliony. To już nie jest 100 zł, 100 tys. zł, 200 tys. zł, tylko to już są miliony. Jak w Grupowej Oczyszczalni Ścieków będzie brakowało pieniędzy, to będzie musiał je wyłożyć samorząd. Tylko, że oni też mają coraz mniej pieniędzy. CITy mniejsze, PITy mniejsze. Tak samo Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, ich pompy też działają na prąd. Nie wiem skąd samorząd ma pieniądze brać. Może ograniczenia w kursowaniu linii, ale co wtedy powiedzieć osobom, które z nich korzystają. Wczoraj była u nas Pani, która z płaczem pytała, czy nie obetniemy liczby kursów, bo ma trójkę dzieci, ale wszystkie są za granicą. Jako, że nie ma jej kto pomóc, to używa autobusów, żeby dojechać do lekarza czy marketu. Niestety nie wiemy co mamy ludziom odpowiedzieć – dodaje prezes Jacek Sikora.