Leczenie czy przesada? Ksiądz wyjaśnia
Na instagramowym profilu ks. Bartosza Fijałkowskiego z Żarnowa pojawiła się konkretna odpowiedź na pytanie, które coraz częściej pojawia się w środowiskach siłownianych i nie tylko: czy branie testosteronu to grzech?
– To zależy – zaczyna ksiądz i od razu doprecyzowuje. - Jeżeli przeprowadzone są badania, które wykazują, że organizm ma niedobór testosteronu i całą terapię TRT prowadzi lekarz, to nie możemy mówić o czymś złym, ale raczej czymś co możemy nazwać „leczenie”.
Problem pojawia się wtedy, gdy testosteron trafia do organizmu nie z powodu wskazań medycznych, lecz z chęci poprawy wyglądu czy wyników na siłowni.
– Jeżeli zaczynam nielegalnie kupować „teścia” i zaczynam go ładować według uznania, bo moim celem jest jak największy przyrost masy mięśniowej, jak najlepszy wygląd, żeby jak najwięcej wyciskać, to tutaj możemy mówić o grzechu – stwierdza ks. Fijałkowski.
Grzech przez siłownię?
Duchowny argumentuje, że w takim przypadku dochodzi do naruszenia piątego przykazania: „Nie zabijaj”. I nie chodzi tu tylko o krzywdę wobec drugiego człowieka.
– Tu nie chodzi tylko o to, że nie zabijam kogoś obok mnie, ale niszczę siebie, swoje ciało.
W swoim wpisie ksiądz odwołał się też do nauczania Kościoła:
– Katechizm Kościoła katolickiego powie nam, że mamy rozsądnie dbać o zdrowie i o ciało, a „ładowanie teścia” to nie jest rozsądek.
Na zakończenie przypomniał jedną ze swoich wcześniejszych wypowiedzi, która dobrze oddaje jego podejście do siły i treningu:
– W jednym z komentarzy napisałem kiedyś: „siła płynie z góry, a nie z apteki”.
