Kontrowersje wokół nowego przedmiotu w szkołach
- Do najważniejszych obszarów odpowiedzialności państwa należy dbanie o zdrowie i edukacja zdrowotna. Postanowiliśmy wesprzeć polską edukację o niezbędny komponent edukacji zdrowotnej – mówiła w kwietniu, na konferencji prasowej, Barbara Nowacka, ogłaszając wejście do szkół nowego przedmiotu.
Od września 2025 roku edukacja zdrowotna ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot będzie realizowany w klasach IV-VIII szkół podstawowych i w klasach I-III szkół ponadpodstawowych. Od momentu ogłoszenia nowego przedmiotu w polskich szkołach nie ustają protesty ze strony kościoła i środowisk prawicowych. Edukacji zdrowotnej sprzeciwiali się przedstawiciele Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, którzy m.in. organizowali protest w Warszawie oraz Konferencja Episkopatu Polski.
- Konsultowane rozporządzenie MEN, szczególnie dotyczące kształtu edukacji seksualnej w szkole, narusza obowiązujące w Polsce prawo, godzi w prawa rodziców do decydowania o ich dzieciach oraz zagraża prawidłowemu rozwojowi dzieci i młodzieży – podała KEP w swoim stanowisku.
Również Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wezwała szefową MEN do wycofania się ze zmian w szkołach. Niedawno do protestów zachęcali posłowie PiS, którzy zorganizowali w Sejmie konferencję prasowa "Stop Deprawacji Dzieci".
Z drugiej strony pozytywnie o edukacji zdrowotnej wypowiadali się lekarze z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, skupiając się na konieczności przywrócenia dzieciom sprawności fizycznej. Opinię wyraził również seksuolog prof. Zbigniew Izdebski. W rozmowie z PAP podkreślił, że edukacja zdrowotna nie wchodzi w kompetencje rodziców do wychowywania swoich dzieci.
Jeszcze w listopadzie szefowa MEN zapowiedziała, że edukacja zdrowotna będzie obowiązkowym przedmiotem szkolnym bez względu na opinie prawicowych organizacji.
- Bardzo mi przykro, ale nie obchodzi mnie, co boli Ordo Iuris. Obchodzi mnie, żeby dziecko, które chodzi do szkoły dostawało kompleksową wiedzę o swoim zdrowiu - stwierdziła Nowacka na antenie TVN24.
Organizacja Ordo Iuris nie zamierza jednak składać broni.
- Zakończyły się konsultacje nad rządowym projektem „edukacji zdrowotnej”. Minister Barbara Nowacka planuje wdrożyć wulgarną edukację seksualną do naszych szkół już od września 2025 roku – jako przedmiot obowiązkowy, którego zaliczenie będzie warunkowało promocję do następnej klasy – pisze Ordo Iuris w mailach rozesłanych 12 grudnia do swoich sympatyków.
- Żadne dziecko i żadna rodzina nie uniknie konfrontacji z demoralizującym programem. Nawet edukacja domowa, szkoły katolickie, czy po prostu dobre szkoły – nie będą mogły uchylać się od mówienia uczniom podstawówek o „zachowaniach autoseksualnych”, rodzinach „z dwoma tatusiami”, możliwości dowolnego kształtowania swojej orientacji seksualnej czy ideologicznych konstrukcjach „cispłciowości” lub „transpłciowości”. W liceach nastolatkowie będą zgłębiać wiedzę o czynnikach wpływających na popęd seksualny (libido), o „różnych formach aktywności seksualnej” i „przynależności do grupy LGBTQ+”. Nowa szkoła ma zwalczać moralne i religijne wzorce, które uczniowie wynoszą z rodzinnych domów – ostrzega w dalszej części wiadomości Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Ordo Iuris: "Czas na naszą kontrofensywę"
Dla Ordo Iuris nowy przedmiot w szkołach to naruszenie prawa naturalnego, systemu praw człowieka i polskiej Konstytucji, dlatego organizacja zbiera podpisy pod petycją do minister edukacji. Przygotowała też specjalną broszurę wraz z gotowymi dokumentami, które można słać do Kancelarii Premiera i Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Kolejnym krokiem, który już przygotowujemy na rok 2025, będzie wezwanie polskich rodziców do masowego obywatelskiego nieposłuszeństwa i odmowy uczestnictwa ich dzieci w niezgodnych z konstytucją lekcjach wulgarnej seksedukacji. To wielkie wyzwanie, bo będzie wymagało od naszych prawników wsparcia dla każdej rodziny, która spotka się z represjami ze strony systemu oświaty – podaje Ordo Iuris.
Tymczasem, jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej", 60,7 proc. badanych nie zgadza się ze stwierdzeniem, że edukacja zdrowotna to deprawacja i nadmierna seksualizacja dzieci. Przeciwnego zdania jest 27,4 proc. badanych.
Zamiast boiska...krzywy asfalt. Dzieciom ciężko ćwiczyć na WF-ie: "Były przypadki złamania"