W piątek (28 lutego) po godz. 9 rano doszło do awarii sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu al. Piłsudskiego z al. Śmigłego-Rydza i Kopcińskiego w Łodzi. Brak świateł szybko doprowadził do zatoru na skrzyżowaniu. Z przejazdem przez skrzyżowanie mieli problem zarówno kierowcy samochodów, jak również tramwaje i autobusy komunikacji miejskiej.
Aby udrożnić skrzyżowanie na miejsce wysłano funkcjonariuszy z łódzkiej drogówki. Zdaniem wielu łodzian, na policjantów trzeba było jednak czekać stanowczo za długo.
„Stałem dzisiaj w korku na Piłsudskiego, w momencie kiedy wysiadły światła na skrzyżowaniu Marszałków. Spędziłem tam około 40 minut. Dopiero po 30 minutach przyjechali policjanci, żeby kierować ruchem” - napisał jeden z internautów cytowany przez portal LDZ Zmotoryzowani Łodzianie, dodając, że „przez większość czasu stały 2 radiowozy tuż przy skrzyżowaniu na tzw. »bombach« i obserwowali sytuację”.
Podobnych komentarzy było więcej:
„Szok że w ogóle się pojawili, a ruchem zaczęli kierować tuż przed włączeniem sygnalizacji” – napisał kolejny internauta.
„Milicja ma pełne ręce roboty, muszą śledzić hejt na Owsiaka i w godzinę zatrzymać kolejną emerytkę” – skomentował złośliwie ktoś inny.
Część osób winą za zaistniałą sytuację obarczało samych kierowców:
„Żaden problem przejechać, gdy nie ma świate - wystarczy uważać (...); nie ma świateł to nie ma - są przepisy, znaki pionowe i poziome oraz - jeśli rzeczywiście stoją - policjanci z WRD; wpierw do nich prowadzący powinni się stosować” – napisał jeden z internautów.
„Uwielbiam jak zabraknie świateł, wtedy »kierowcy« nie wiedzą jak bez nich się poruszać” – zwróciła uwagę kolejna z komentujących osób.
„Jak Wy byście sobie poradzili w niektórych krajach Azji czy Europy - to ja nie wiem” – podsumowała dyskusję jedna z internautek
Awaria została naprawiona przed godz. 11 i dopiero wtedy sytuacja na jednym z większych łódzkich skrzyżowań zaczęła wracać do normy.
