Hanna Zdanowska ogłosiła oficjalnie swój start w wyborach na prezydenta Łodzi.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie moje obietnice udało się zrealizować na czas, dlatego chcę je dokończyć. Chcę dokończyć to, do czego się zobowiązałam – powiedziała prezydent Łodzi.
Informacja o kandydowaniu Hanny Zdanowskiej pojawiła się na niemal wszystkich facebookowych profilach miejskich spółek. Podało ją m.in. MPK Łódź, Atlas Arena, Zarząd Inwestycji Miejskich, ZOO Łódź czy Port Lotniczy w Łodzi. W sieci zaroiło się od komentarzy i zaczęły rodzić się pytania o to, czy to nie jest agitacja wyborcza za pieniądze podatników.
Zapytaliśmy o to łódzki magistrat.
- To nie była żadna kampania wyborcza, to nie kosztowało ani złotówki podatników z Łodzi. To była po prostu informacja o tym, że gospodarz miasta, który jest prezydentem 14 lat, będzie się po raz kolejny ubiegał o stanowisko prezydenta. I to wszystko. To podały spółki. Tam nie było kampanii wyborczej. Tam nie było obietnic pani prezydent, które na pewno złoży jako kandydatka Koalicji Obywatelskiej – mówi Marcin Masłowski, dyrektor biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi.
O komentarz poprosiliśmy także specjalistów.
- Do skandalu to daleko jeszcze, natomiast zachowanie jest niewłaściwe, ewidentnie, jeżeli mówi się tyle o tym, że nie należy wykorzystywać państwa czy spółek Skarbu Państwa do promowania jednej partii, a w tym przypadku jednej osoby, to powinno się zachować jakiś standard – komentuje dla nas dr Mirosław Oczkoś.
Polecany artykuł:
- Mamy tutaj do czynienia z bardzo poważnym problemem, ponieważ politycy mają taką tendencję do nadużywania tych zasobów, do których mają dostęp z uwagi na to, że pełnią władzę. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie od tego jest urząd, nie od tego są spółki, żeby prowadzić kampanię tego czy innego kandydata – mówi z kolei dr Maciej Onasz, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. - Kwestią sporną jest to, czy żadna złotówka nie została wydana. Materiały wrzucali do mediów społecznościowych pracownicy różnych spółek, którzy biorą pieniądze za wykonywanie swoich obowiązków. W zakresie ich obowiązków prawdopodobnie nie ma promowania kandydata na prezydenta miasta Łodzi.
Postanowiliśmy sprawdzić, ile wynosi ekwiwalent reklamowy treści zamieszczonych na profilach miejskich spółek, a zatem, ile pieniędzy musiałby wydać ktoś, kto nie dysponuje takimi zasięgami w mediach społecznościowych, żeby dotrzeć do podobnej grupy ludzi ze swoim przekazem.
- Moglibyśmy dokonać pewnej estymacji, jak wyglądały wydatki osoby, która chciałaby dotrzeć do mniej więcej miliona osób, jeżeli byłoby to konto komercyjne. I dla przykładu – na koncie komercyjnym, na fanpage’u, który ma mniej więcej 110 tys. osób i jest responsywny, czyli osoby komentują na nim treści, udostępniają oraz pozostają w nieprzerwanym kontakcie, taka kampania ustawiona na województwo łódzkie i na jeden dzień, kiedy chcielibyśmy dotrzeć do grupy od 600 000 do 1 100 000 kont, wyniosłaby około 20 tys. złotych – mówi dr Kinga Stopczyńska, ekspertka ds. komunikacji marketingowej z Uniwersytetu Łódzkiego. - Oczywiście jest to tylko estymacja, dodatkowo dokonywana na koncie komercyjnym.