W polskich firmach panuje umiarkowane szczęście. Takie wnioski płyną z ósmej już edycji badania „Szczęście w pracy Polaków”, przygotowywanego przez No Fluff Jobs. Poziom zadowolenia w ciągu roku spadł z 6,8 do 5,8 w dziesięciostopniowej skali.
Ponownie dobre wynagrodzenie stało się głównym czynnikiem wpływającym na poczucie szczęścia w pracy, ale dla polskich pracowników równie ważne są także kwestie niematerialne.
- Niemal na równi znalazły się dalsze odpowiedzi, każda ze wskazaniami powyżej 74%, kolejno: poczucie sensu wykonywanej pracy, przyjazna atmosfera, możliwość zachowania równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym oraz… możliwość pracy zdalnej – czytamy w raporcie No Fluff Jobs.
"Nikt nie pracuje dla idei"
Raport trafnie wypunktował największe bolączki pracowników, co potwierdzają nasi rozmówcy.
- Niestety nikt nie pracuje dla idei. Obojętnie jak bardzo kochamy nasz zawód, do pracy przychodzimy by zarabiać pieniądze. Zmieniająca się sytuacja gospodarcza i kilkukrotny wzrost najniższej krajowej sprawiły, że nasze pensje są już warte dwa razy mniej. Pracując bez perspektyw na podwyżkę, a w zasadzie wyrównanie o 1000/1500 zł - bo o tyle w przeciągu trzech ostatnich lat wzrosły koszty życia, człowiek każdego dnia się wypala. Praca nie sprawia już takiej przyjemności. Człowiek nie daje z siebie 100 procent bo wie, że nie zostanie za to wynagrodzony. Nie ma poczucia sukcesu. A brak poczucia sukcesu sprawia, że wykonana praca jest znacznie niższej jakości – zdradza nam Mateusz, który pracuje w firmie z branży medialnej.
"Obrabiano mi d... po kątach"
Pracownicy narzekają nie tylko na zarobki, ale także na atmosferę.
- Pracuję w dużej korporacji i nie jestem zadowolona. To ciągła pogoń za wynikami i wieczny stres. Do tego fatalne relacje z innymi pracownikami lub ich brak. Ludzie są tak nastawieni na wynik, że w każdej chwili są gotowi podstawić komuś nogę, żeby się wyłożył na swojej robocie. Praca w korpo jest dla ludzi bez kręgosłupa moralnego, ludzie wrażliwi powinni poszukać czegoś innego – mówi nam Karolina, która rozważa zmianę pracy i poszukanie czegoś w mniejszej firmie.
Na pracę narzekają nie tylko ci, który muszą ciągle gonić za wynikami.
- Od dwudziestu lat, praktycznie od samego początku w firmie, spotykam się z zawiścią. Powód? Wykonuję dobrą robotę. Podobno lepszą niż inni, a w każdym razie tak mówili kolejni szefowie, pod którymi pracowałem przez ten czas. Klepanie po plecach, publiczne pochwałki, nagrody. Przez to nieustannie słyszałem, że jestem faworyzowany. Doszukiwano się moich rzekomych "chodów". Mówiąc wprost, obrabiano mi d... po kątach. Starałem się tym nie przejmować, ale to nie było takie proste. Doszło do tego, że zacząłem umniejszać swoje zasługi, udawać fałszywą skromność. Albo łechtać ego innych, żeby ich trochę dowartościować. Koszmar – opowiada Maciek, który pracuje w dużej międzynarodowej firmie.
Raport „Szczęście w pracy Polaków” pokazał także, że pracownicy nisko oceniają starania pracodawców w zakresie dbania o poczucie szczęścia. Średnia ocenia to 4,7 na 10. Nasi rozmówcy, podobnie jak ankietowani, także nie widzą większych szans na poprawę swojej sytuacji.
- Niestety pracodawcy doskonale wiedzą o naszej frustracji zarobkami, ale nie chcą nic z tym zrobić, bo robota będzie jako tako wykonana, a duża rotacja pracowników i to, że nikt nie zostanie z firmą na dłużej, ich nie obchodzi. Oglądałem niedawno film z Jennifer Aniston „Życie biurowe” i zapamiętałem cytat „mam nad sobą kilku szefów i każdy wydaje sprzeczne polecenia. Robię tylko tyle, żeby nikt się nie przyczepił, bo nie dostanę ani podwyżki ani zwolnienia”. To dokładnie nasze polskie korporacje. Tyle, że film był z 99. roku – dodaje Mateusz.
***
Zobacz też: Oto najlepsi pracodawcy w Europie. Tak oceniają pracownicy