Na sali gimnastycznej. Tak kiedyś organizowano studniówki
Studniówki w Polsce zaczęto organizować prawdopodobnie od 1932 roku. Wcześniej bawiono się na balach maturalnych, które odbywały się w dniu egzaminu dojrzałości. W latach 50. XX wieku niemal całkowicie zastąpiły bale wyprawiane tuż po maturze. W siermiężnych czasach PRL studniówki wyglądały zupełnie inaczej niż dzisiaj. Organizowane były w szkolnych salach gimnastycznych, które tygodniami uczniowie przystrajali bibułą, a drabinki przykrywali wojskowymi siatkami maskującymi. Tam się tańczyło, a w klasach był poczęstunek. Na studniówkach jadano to, co przygotowali rodzice. Na szkolnych ławkach przykrytych obrusami królowały paluszki, sałatka jarzynowa, ciasta i pomarańcze.
- Pamiętam jeszcze, jak przez mgłę, że trzeba było na studniówkę zdobyć jakieś kartki, żeby była wędlina na stole - każdy z uczniów musiał obok wpłaty pieniężnej dostarczyć kartkę na mięso, cukier itp. To specyfika tamtego czasu, bo pieniądze to jedno, a poza tym trzeba było znaleźć ileś tam kartek. Jeżeli któryś z rodziców pracował w ówczesnym przedsiębiorstwie handlowym, to załatwiał nam artykuły. Z całą pewnością dla rodziców był to duży wysiłek organizacyjny, nas to bezpośrednio nie dotykało – opowiadał przed laty Marcin Celiński Pracowni Historii Mówionej.
Obowiązkowy strój galowy
Do picia była oranżada, kawa lub herbata. O alkoholu nie było mowy, choć wiadomo, że maturzyści wykazywali się w tej kwestii kreatywnością. Diametralnie różniły się także stroje. W PRL obowiązywał stój galowy. Maturzystki przychodziły na bal w białych bluzkach i granatowych lub czarnych spódnicach, a maturzyści w garniturach i pod krawatem. Uczennice zwykle kręciły włosy na wałki i pozwalały sobie na delikatny makijaż.
- Można powiedzieć, że strój był dowolny, ja miałam bardzo ładną, długą spódnicę, taką brązową i do tego białą bluzkę z rękawami, które były od łokcia plisowane, czyli jak się spuściło rękę, to był wąski rękaw, ale jak się podniosło rękę do góry, to się robił piękny wachlarz. Sąsiadka nasza pracowała w szkole odzieżowej, uczyła szycia i tam to było uszyte, bo nie było łatwo kupić ubrania w sklepie. Stroje na studniówce były głównie biało- granatowe, biało-czarne lub brąz ciemny. Ja generalnie się nie malowałam, tylko czasami robiłam na złość nauczycielkom, których nie lubiłam, natomiast na studniówkę tak, ale nie było czegoś takiego, jak jest teraz. To na pewno nie. Miałam długie włosy, więc na studniówce miałam koński ogon po prostu. Jakichś szaleństw nie było – mówiła Pracowni Elżbieta Łazowska-Cwalina.
- Garnitur wówczas był jakimś przedsięwzięciem. Materiał na garnitur zdobyła gdzieś babcia, nie mam pojęcia gdzie. Materiał czekał z rok. A potem był krawiec, który z dostarczonego przez nas materiału, skroił garnitur. Czasami, jak rozmawiam z moimi dziećmi, a mam dorosłego syna na studiach, siedemnastoletnią córkę, to jak im mówię, co to znaczyło wtedy „zakupy”, to oni po prostu patrzą jak na wariata. W głowie im się to nie mieści, że istniał sklep, w którym na półkach jest niewiele i w dodatku obowiązuje reglamentacja – zdradza Marcin Celiński.
Dzisiaj bale przeniosły się z murów szkolnych do wynajętych sal balowych. Zamiast galowego stroju i wałków kręconych na gazetę są kreacje wieczorowe, uczesanie prosto od fryzjera i profesjonalny makijaż. Zamiast jarzynowej sałatki i sernika - weselne menu. Studniówka rozpoczyna się późnym wieczorem i trwa do białego rana, a maturzyści mogą oficjalnie wznieść toast szampanem. Jest jednak coś, co się nie zmieniło. Każdy bal studniówkowy rozpoczyna się od poloneza, choć kiedyś królowała wersja Ogińskiego, a dzisiaj Wojciecha Kilara. W ostatnich latach na studniówki z czasów PRL patrzymy jednak z coraz większym sentymentem. Przykładem jest słynny polonez maturzystów z I LO w Piotrkowie, odtańczony w strojach galowych, jak za dawnych lat. W tym roku kolejny raz zachwyciła się nim cała Polska.