Renta wdowia coraz bliżej
- Kobiety w Polsce statystycznie żyją dłużej, co oznacza, że także częściej są wdowami i tracą współmałżonka. Taka strata wiele kosztuje, nie tylko emocjonalnie, co jest oczywiste. Ale to także koszt finansowy. Kiedy znika druga osoba, nie znika połowa kosztów utrzymania gospodarstwa domowego. Dlatego będziemy popierać projekt znajdujący się w Sejmie, będziemy też proponować własne rozwiązania dotyczące renty wdowiej - zapowiedziała w TVN24 Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, nowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Przypomnijmy, że renta wdowia to pomysł Lewicy na pomoc emerytom, którym zmarł małżonek. Obecnie wdowcom przysługuje renta rodzinna w wysokości 85 proc. wyższego świadczenia emerytalnego. Zgodnie z projektem Lewicy emeryt po śmierci współmałżonka mógłby zachować swoje świadczenie i powiększyć je o 50 proc. renty rodzinnej lub pobierać rentę rodzinną po zmarłym małżonku i 50 proc. swojej emerytury. Przy czym, świadczenie nie mogłoby przekroczyć trzykrotności średniej emerytury, czyli 7625 złotych.
W kwietniu Lewica zebrała ponad 200 tys. podpisów pod projektem ustawy, który w lipcu trafił pod obrady Sejmu, a następnie został skierowany do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Ostatecznie pomysł autorstwa Lewicy znalazł się w sejmowej zamrażarce.
Nowe świadczenie ma wejść w życie w 2024 roku
Teraz przedstawiciele Lewicy, która weszła do koalicyjnego rządu, zapowiadają, że renta wdowia zostanie wprowadzona w 2024 roku.
- Nie rezygnujemy z projektu i jest determinacja całej koalicji, żeby wprowadzić rentę wdowią. Kluby mogą mieć też swoje uwagi i korekty, ale nie ma zagrożenia, żeby to świadczenie nie weszło w życie w przyszłym roku. Chyba że dziura budżetowa wyniesie 300 mld zł i pozabudżetowe zobowiązania będą kolosalne. Nie przewiduję tego, ale po byłych rządzących można spodziewać się wszystkiego. Koszt obecnego projektu wdowiej renty to ponad 10 mld zł rocznie – powiedział portalowi money.pl poseł Tomasz Trela.