- Łódź wprowadza nocną prohibicję, ograniczając sprzedaż alkoholu w części miasta w godzinach 22:00-6:00, z wyjątkiem lokali gastronomicznych.
- Decyzja, poparta przez większość radnych i 65% mieszkańców w konsultacjach, ma na celu ograniczenie zakłócania ciszy nocnej i aktów wandalizmu.
- Przedsiębiorcy i pracownicy sklepów całodobowych wyrażają obawy o utratę miejsc pracy i spadek dochodów, a także wskazują na potencjalne problemy związane z "turystyką alkoholową" do innych dzielnic.
Z jednej strony możemy usłyszeć, że "nocna dostępność alkoholu przekłada się na problemy młodzieży", z drugiej słyszymy, że wprowadzenie nocnej prohibicji w Łodzi "oznacza realne ludzkie dramaty". Nowy przepis wchodzi w życie już od początku października, a my już teraz rozmawiamy z jego zwolennikami i przeciwnikami.
Nocna prohibicja w Łodzi. Na czym polega nowe rozporządzenie?
Łódź idzie w ślady innych miast i wprowadza ograniczenia w sprzedaży alkoholu. Radni przegłosowali uchwałę, która realnie wprowadza prohibicję w mieście. Za nowym prawem głosowało 27 radnych, 2 było przeciw, a 1 wstrzymał się od głosu.
Ograniczenia w sprzedaży alkoholu obejmą siedem osiedli:
- Katedralna
- Śródmieście Wschód
- Stary Widzew
- Stare Polesie
- Górniak
- Bałuty-Doły
- Bałuty Centrum
Zgodnie z nową uchwałą, w sklepach na wyżej wymienionych osiedlach nie kupimy alkoholu między godziną 22:00 a 6:00 rano. Wyjątkiem są lokale gastronomiczne, w których alkohol będzie dostępny bez ograniczeń czasowych.
Na wniosek przewodniczącego Rady Miejskiej, Bartosza Domaszewicza, uchwała wejdzie w życie trzy miesiące po jej opublikowaniu w dzienniku urzędowym województwa łódzkiego.
Prohibicja w Łodzi. Dlaczego powinna zostać wprowadzona?
Inicjatywa wyszła od mieszkańców Łodzi. Pod obywatelskim projektem podpisało się aż 600 osób. W konsultacjach społecznych wzięło udział ponad 8000 osób, z czego prawie 65% poparło pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu.
Zapytaliśmy zwolenników wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych w Łodzi, dlaczego prohibicja w mieście jest tak ważna.
"Jako poseł i nauczyciel – wspieram wprowadzenie nocnej prohibicji w centrum Łodzi. Często obserwuję, jak nocna dostępność alkoholu przekłada się na problemy młodzieży – od zakłócania ciszy nocnej po akty wandalizmu i zaburzenia porządku, które powodują stres i poczucie zagrożenia wśród uczniów i mieszkańców. Z doświadczenia wiem, że ograniczenie ekspozycji alkoholu wpływa na kulturę przestrzeni publicznej oraz zdrowie psychiczne i fizyczne młodzieży. Co roku straż miejska interweniuje ponad tysiąc razy w związku z spożywaniem alkoholu w miejscach publicznych w Łodzi. Nie bez znaczenia jest fakt, że społeczna akceptacja dla tego kroku jest duża. Patrząc na inne miasta widzimy realne efekty – w Krakowie po wprowadzeniu nocnej prohibicji odnotowano spadek interwencji służb o 53 % w godzinach nocnych i o 30 % w skali doby. Podobne działania przyniosły korzyści w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Szczecinie. Często pojawiają się głosy o ograniczeniu wolności. Nie jest to prawda - jeśli ktoś nie jest w stanie wytrzymać kilku godzin bez alkoholu - to jest znak, że już tej wolności nie ma. A taka prohibicja może tylko wspomóc walkę z uzależnieniem. Warto, jednak, zastanowić się i przeliczyć ile osób pracujących w sklepach monopolowych otwartych w godzinach nocnych straci pracę oraz objąć pewnego rodzaju osłoną te osoby. Warto, natomiast, rozważyć rozszerzenie zakazu na całą Łódź – promując spójne standardy, zdrowie publiczne i ochronę młodzieży przed łatwym dostępem do alkoholu w godzinach, gdy my chcemy spać, a oni uczyć się i wypoczywać." - mówi nam Marcin Józefaciuk, Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej X kadencji.
Natomiast Mateusz Walasek, Radny Rady Miejskiej w Łodzi, reprezentujący Teofilów, Radogoszczi Bałuty Zachodnie oraz wiceprzewodniczący Klubu Koalicji Obywatelskiej jest zdania, że zmiany powinny wprowadzone, ponieważ to właśnie mieszkańcy chcieli je wprowadzić.
"Projekt poparłem dlatego, ze taka była wola łodzian wyrażona w konsultacjach. To one w tym przypadku były kluczowe, bo wzięło w nich udział bardzo dużo łodzian, ok. 8 tys. , co stanowi prawie dwukrotnie większą liczbę w stosunku do podobnych konsultacji sprzed 7 lat. Co ważne ponad 60% uczestników opowiedziało się za wprowadzeniem tych ograniczeń. Trzeba jednak pamiętać, ze poparcie dla ograniczeń wyniosło nieco ponad 60%, a nie np. 90%, dlatego działanie ograniczeń powinno być bacznie obserwowane i w razie potrzeby ograniczenia powinny być modyfikowane. Już teraz wprowadziliśmy poprawkę, by opóźnić wejście ograniczeń w życie o 3 miesiące tak, by przedsiębiorcy, których obejmą, mieli czas na dostosowanie się. Niestety wadą ustawy z 2017r. , na której się opieramy jest też to, że granice obowiązywania zakazu mogą być tylko granicami jednostek pomocniczych - osiedli. I tu powstaje sytuacja nieco sztuczna, bo zakaz miał w założeniu dotyczyć centrum, a tymczasem obejmie też klasyczne blokowiska np. Żubardż, która w zasadzie nie różni się od sąsiedniego os. Wielkopolska , już zakazem nie objętego. Co do czynników które przemawiają za sensownością wprowadzenia ograniczeń poza głosem mieszkańców są dane z innych miast potwierdzające spadek przestępczości czy zmniejszenie liczby interwencji pogotowia. Poprawa bezpieczeństwa to ważny czynnik i te dane powinny tez być u nas obserwowane" - wyjaśnia Mateusz Walasek.
Nocna prohibicja a przedsiębiorcy. Jak zakaz sprzedaży alkoholu wpłynie na biznes?
Innego zdania są jednak przedsiębiorcy i osoby zatrudnione w m.in. w sklepach nocnych. Jak tłumaczy jedna z pracownic, nocna prohibicja może oznaczać zwolnienia.
"Dzięki temu, że jest to sklep nocny zawsze mogę się zamienić i wziąć nocna zmianę, gdy np. rozchoruje mi się dziecko i pracować na zmianę z mężem. Logiczne też jest to, że jeśli sklep nie będzie już działać całodobowo, ktoś z zespołu straci pracę" - wyjaśnia.
Pani Iwona w sklepie całodobowym pracuje już od 9 lat. Uważa, że zakaz sprzedaży alkoholu mija się z celem i jest zupełnie niepotrzebny. Nie rozumie też zasad, które rozstaną wprowadzone.
"Przez te wszystkie lata nie zauważyłam jakiś ciężkich konfliktów pod sklepem. Z roku na rok jest coraz lepiej, moim zdaniem młodzież dorośleje. Nie ma hałasów, bo każdy kupuje alkohol i nie tylko, bo mamy produkty pierwszej potrzeby. Następnie idzie do domu. Więc nie wiem tak naprawdę skąd skojarzenia, że kupując w sklepie całodobowy to już muszą być rozróby? Miasto inwestuje tylko w większe korporacje, a mali przedsiębiorcy nie maja szans na zarobek i pracę dla mieszkańców. Dla mnie też chore, ze tylko niektóre rejony są objęte prohibicją. A co, w innych nie ma osób pijących i awanturujących się?" - zauważa ekspedientka.
Porozmawialiśmy również z panią Agnieszką, przedsiębiorczynią, współzałożycielką grupy "NIE dla nocnej prohibicji w Łodzi", która obawia się o swój biznes.
"Dla wielu lokalnych sklepów – szczególnie tych otwartych do późnych godzin – sprzedaż alkoholu po 22:00 to główny element przychodu i jedyna możliwość konkurowania z marketami czy żabkami. Wprowadzenie prohibicji uderzy przede wszystkim w małych, rodzinnych przedsiębiorców, których straty będą realne i szybkie: spadek przychodów nawet o 30–50%, konieczność redukcji etatów, zamykanie sklepów w całości lub skracanie godzin pracy, uderzenie w najemców lokali w centrum miasta, którzy i tak już mierzą się z rosnącymi kosztami i remontami. Dla wielu z nas to oznacza realne ludzkie dramaty – zwolnienia, zadłużenia, a w niektórych przypadkach nawet bankructwo. To nie jest tylko kwestia „czy ktoś sprzeda piwo o 23:00”, ale realnych dramatów ludzi, którzy stracą źródło utrzymania. Co więcej, taka selektywna, strefowa prohibicja tylko napędzi tzw. „turystykę alkoholową” – mieszkańcy i turyści po prostu zaczną przemieszczać się do dzielnic, gdzie zakaz nie obowiązuje. Lokalne sklepy w centrum stracą klientów na rzecz sklepów na obrzeżach, co tylko pogłębi problemy gospodarcze i społeczne w śródmieściu. Jaki jest sens takiej uchwały, jeśli skutki będą odwrotne do zamierzonych?" - mówi nam Agnieszka Agnieszka Wiśniewska.
Co zatem można byłoby zrobić, zamiast wprowadzania zakazów?
"Przede wszystkim programy profilaktyczne i społecznościowe, które angażują mieszkańców i edukują, zamiast karać wszystkich za błędy nielicznych. Miasto powinno być partnerem, a nie cenzorem. Warto przypomnieć, że po 22:00 alkohol kupują nie tylko osoby uzależnione – wręcz przeciwnie, to niewielki odsetek. Najczęściej są to ludzie, którzy właśnie skończyli późno pracę, wracają z drugiej zmiany i idą do domu odpocząć lub chcą spędzić wieczór ze znajomymi albo po prostu świętują ważną dla siebie okazję. To normalni, odpowiedzialni obywatele – a nie potencjalni sprawcy zakłóceń. Poza tym, skoro spożycie alkoholu w Polsce z roku na rok spada – według danych PARPA z 10,2 litra na osobę w 2020 roku do 9,5 litra w 2023 – to może czas zaufać społeczeństwu, że coraz częściej wybiera świadomie i odpowiedzialnie. Rośnie popularność napojów bezalkoholowych, piw 0% – ludzie już sami zmieniają nawyki, bez nakazów i zakazów. Zakaz to pójście na skróty, maskowanie problemu. Zamiast tego przydałoby się więcej patroli w miejscach faktycznie problematycznych. Nie chodzi przecież o sam alkohol, tylko o zakłócanie porządku. Mamy Policję, mamy Straż Miejską – i to one powinny egzekwować porządek. Zakaz to przyznanie, że nie działają. Czy naprawdę taki sygnał chce wysłać Rada Miejska? Co więcej – wysłaliśmy do Komendy Miejskiej Policji w Łodzi wniosek o wykaz interwencji z ostatnich trzech lat i co się okazało? Liczba interwencji spada. Widzimy wyraźny trend: z ponad 295 interwencji w 2022 do 172 rocznie w 2024. Oczywiście, trzeba jeszcze sprawdzić, czy to efekt mniejszej potrzeby, czy może ograniczenia budżetu na patrole – ale fakt jest taki, że interwencji jest mniej. Skoro tak – to po co wprowadzać zakaz? Warto też pamiętać, że zakaz nie sprawi, że ludzie przestaną pić – po prostu zrobią zapasy i przeniosą to do mieszkań a to może doprowadzić do większej przemocy domowej. W zamkniętych czterech ścianach ofiarami agresji często stają się kobiety i dzieci. Zamiast przeciwdziałać problemowi, tylko go zamieciemy pod dywan. Podsumowując - nie potrzeba zakazów. Potrzeba odwagi, danych, uczciwego podejścia do sprawy i realnej rozmowy o tym, co działa, a co nie. Mówmy szczerze: ten zakaz nie rozwiązuje problemu – tylko go ukrywa. Dziękuję tym radnym, którzy powiedzieli „nie”. W czasach populizmu potrzeba odwagi, by powiedzieć: to nie działa, to tylko odwraca uwagę od rzeczywistego problemu." - wyjaśnia przedsiębiorczyni.
Pani Agnieszka podkreśla, że grupa "NIE dla nocnej prohibicji w Łodzi" powstała dlatego, że przedsiębiorcy zostali podstawieni przed faktem dokonanym.
"Grupa powstała ponieważ nikt nie zapytał nas o zdanie, ponieważ nie zgadzamy się na to, by decyzje zapadały ponad naszymi głowami – mimo, że to głównie my ponosimy ich skutki. Grupa powstała z potrzeby wyrażenia sprzeciwu wobec niesprawiedliwego prawa, które zostanie wprowadzone bez konsultacji i bez rzetelnej analizy skutków (64% na tak z 1% mieszkańców Łodzi to nie są konsultacje). Dziś ta grupa to nie tylko przestrzeń do wymiany informacji, ale realna siła działania."
Do czego dążą obecnie przedsiębiorcy?
"W pierwszej kolejności chcemy doprowadzić do całkowitego odrzucenia tej uchwały. Uważamy, że jest ona nieprzemyślana, szkodliwa społecznie i uderza w mieszkańców oraz lokalnych przedsiębiorców. Jeśli jednak nie uda się jej uchylić w całości, chcemy przynajmniej doprowadzić do jej zmiany – tak, aby godziny zakazu były zgodne z realnym rytmem życia społecznego i kulturalnego Łodzi, które nie kończy się przecież o 22:00. Łódź jest wyjątkowa, to nie jest Ciechocinek. Jeśli już wprowadzać ograniczenia, to raczej od rana - bo to poranne spożywanie alkoholu niesie większe ryzyko szkód społecznych niż wieczorne zakupy. Złożyliśmy już wniosek o uchylenie uchwały do wojewody łódzkiego a w najbliższych dniach składamy także wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Walczymy nie tylko o swój biznes, ale o zdrowy rozsądek i przyszłość naszego miasta. Dziękujemy za wsparcie radnym, prawnikom i politykom wspierającym nas w tym procesie" - mówi pani Agnieszka Wiśniewska.
W pomoc przedsiębiorcom zaangażował się radny, Piotr Cieplucha. Skontaktowaliśmy się również z nim, by dowiedzieć się, co uważa o ograniczeniach w sprzedaży alkoholu nocą.
"Jestem jednym z 2 radnych, którzy głosowali przeciwko ograniczeniom w sprzedaży alkoholu w Łodzi. Niestety, zgodnie z uchwałą radnych centralna część Łodzi już wkrótce ma zostać objęta zakazem w godzinach nocnych. Dlaczego głosowałem przeciwko indziej pomagam przedsiębiorcom w działaniach na rzecz stwierdzenia nieważności tej uchwały? Po pierwsze zakaz uderza w lokalnych przedsiębiorców, właścicieli sklepów, którzy i tak już borykają się z wieloma obciążeniami i trudnościami. Powinniśmy ich wspierać, a nie ograniczać. Zakaz nie dotyczy restauracji i punktów gastronomicznych. Mamy zatem podwójne standardy i tworzenie grup uprzywilejowanych. Nie może być mojej zgody na kolejne ograniczanie wolności mieszkańców przez władze miasta! Coraz więcej jest przepisów, na podstawie których narzuca się ludziom co muszą i czego nie mogą. Poza tym uważam, że takie ograniczenia spowodują, że będziemy mieli większą ilość skupisk chętnych na kupno alkoholu poza wyznaczoną strefą. To może spowodować powstawanie zagrożenia porządku publicznego w strefach wolnych od zakazu." - wyjaśnia Piotr Cieplucha.