Pod kołami samochodów ginie każdego roku kilkadziesiąt tysięcy jeży. Kierowcy łódzkiego MPK alarmują, że coraz częściej natrafiają na przejechane zwierzaki. Sami uważają na jeże, a miejski przewoźnik dołączył do akcji Fundacji Primum, która pomaga chorym jeżom m.in. poszkodowanym w wypadkach. Fundacja przekazała MPK - Łódź ponad tysiąc naklejek "Po jeżu nie jeżdżę". Oklejono nimi wszystkie miejskie autobusy.
Agnieszka Magnuszewska, rzecznik łódzkiego MPK podkreśla, że ta akcja to inicjatywa samych kierowców. - Kierowcy autobusów sami kilka razy w tygodniu zatrzymują autobusy przed jeżami przechodzącymi przez jezdnię. Jeśli są w stanie wyhamować przed jeżem pojazdem ważącym od kilkunastu do kilkudziesięciu ton, w zależności od liczby przewożonych pasażerów, to tym bardziej powinno się to udać kierowcom osobówek.
Pomysłodawcą umieszczenia naklejek na autobusach jest Mariusz Mamzerowski, kierowca z Zajezdni Limanowskiego. - Chcemy zwrócić uwagę innych kierowców, skłonić ich do tego by w sytuacji, gdy na jezdnię wejdzie jeż, umożliwili mu bezpieczne przejście przez drogę. Wystarczy, że tak samo jak my, kierowcy autobusów, zatrzymają przed nim swój pojazd. Jeśli zatrzymują się przed cegłą leżącą na jezdni czy kamieniem, to dlaczego nie mogą tego zrobić przed jeżem - mówi Mariusz Mamzerowski.
Żanetta Śmigielska, która prowadzi miejskie autobusy podkreśla, że każdy jest w stanie uratować te pożyteczne zwierzęta. - Jeże omijam kilka razy w tygodniu, ostatnio kilka dni temu jeżdżąc na linii 81. Nie ma problemu żeby te zwierzaki ominąć czy je przepuścić, bo są widoczne na jezdni z daleka. W trakcie swojej pracy wielokrotnie widzimy, zwłaszcza kursując po obrzeżach Łodzi, jak kierowcy zatrzymują się przed większymi zwierzętami, przykładowo sarnami. Dlaczego nie przepuszczają małych zwierząt? Najwyraźniej głównie obawiają się szkód, jakie w aucie może spowodować zderzenie z większym zwierzęciem.
Fundacja Primum podkreśla, że jeże plasują się w czołówce dzikich zwierząt ulegających wypadkom z udziałem pojazdów. - Niektóre źródła podają, że pod kołami samochodów ginie nawet 40 tys. osobników rocznie. Do naszego ośrodka bardzo rzadko trafiają jeże poszkodowane w wypadkach komunikacyjnych, ponieważ te małe ssaki z reguły nie mają szans przeżycia kolizji z pojazdem – podkreśla Oktawian Szwed, prezes Fundacji Primum i założyciel Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Jeżurkowo.
W Łodzi, w ciągu roku dochodzi do ok. 500 kolizji drogowych z udziałem dzikich zwierząt - Statystyki prowadzimy głównie dla dużych zwierząt, jak sarny czy dziki. Natomiast z udziałem małych zwierząt z reguły się ich nie prowadzi. Jednak jest ich bardzo dużo. Niemal codziennie widzimy rozjeżdżone jeże, nie tylko na dużych ulicach, ale też małych, osiedlowych, gdzie teoretycznie prędkości powinny być znacznie mniejsze. Natomiast często widać, że kierowcy kompletnie nie zwracają uwagi na te małe zwierzęta - mówi Kamil Polański z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Łodzi.
Mariusz Mamzerowski podkreśla, że gdy pod kołami ginie jeżowa mama, to na śmierć głodową są skazane małe jeżyki. Naklejki „ Po jeżu nie jeżdżę” mają zwrócić uwagę na ten problem i ocalić jeże od śmierci na drogach.- Warto dbać o jeże, bo są bardzo pożyteczne. Oprócz tego, że zjadają nadmiar owadów, to również zjadają ślimaki i likwidują gniazda gryzoni, jak myszy. Jeż pełni naprawdę bardzo dużą rolę w miejskim ekosystemie. Także każdy jeż jest na wagę złota - mówi Kamil Polański.