Serial "Dojrzewanie". O czym opowiada produkcja Netflixa?
Na platformę Netflix jakiś czas temu trafił miniserial psychologiczny "Dojrzewanie", w reżyserii Jacka Thornego i Stephena Grahama, który również wciela się w jedną z głównych ról.
Produkcja składa się z czterech godzinnych odcinków badających sprawę morderstwa nastolatki. Głównym podejrzanym jest 13-letni Jamie (w tej roli widzimy fenomenalnego Owena Coopera, który zadebiutował na ekranie).
Już na początku serialu dowiadujemy się, że chłopiec faktycznie zabił swoją koleżankę. Natomiast każdy odcinek próbuje nam jednak wyjaśnić motyw, ale i pokazuje emocje z jakimi zmaga się nastolatek, jego rodzina, otoczenie.
Choć "Dojrzewanie" nie jest oparte na prawdziwej historii, czerpie z doniesień medialnych odnośnie przemocy wśród młodzieży w Wielkiej Brytanii. Twórcy serialu chcieli w ten sposób pokazać widzom, że sytuacja ta może przydarzyć się w każdej rodzinie.
Serial z pewnością skłania rodziców do myślenia. Sprawia, że na chwilę zatrzymamy się i zastanowimy się - w jaki sposób wychowujemy swoje dziecko? Czy jest bezpieczne? A może to ono jest zagrożeniem dla innych?
Nikt nie jest gotowy na odkrycie takiej przerażającej prawdy, jaką odkryli rodzice Jamiego. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji jako rodzic? Czy można było zapobiec tej tragedii? Jak wychowywać nastoletnie dziecko? O tym porozmawiałam z psycholożką kliniczną, Anną Rucką.
Wszyscy ostatnio mówią o serialu "Dojrzewanie”. Czy uważasz, że można było zapobiec tej tragedii?
Bardzo trudne pytanie i nie ma chyba na nie jednoznacznej odpowiedzi. Zawsze jest coś, co moglibyśmy zrobić lepiej, ale również i gorzej. Rozważanie tego nie zmienia sytuacji, która już się wydarzyła i mierzymy się z jej konsekwencjami. Współcześni rodzice mierzą się z czymś naprawdę stosunkowo nowym i potężnym, czyli internetem. Nikt nie dał nam do niego instrukcji obsługi, ani też żadnego kodeksu postępowania z tą technologią. W dzisiejszych czasach dzieci mają dostęp do internetu, zanim w pełni rozwiną w sobie mechanizmy obronne. Często mówi się, że winni są rodzice, bo np. mogli odłączyć internet, albo zabrać telefon. Prawda jednak jest taka, że rodzice nie wiedzą co robić i jak sobie z tym radzić. Poza tym spójrzmy na siebie - często nam samym ciężko jest odmówić sobie scrollowania i spędzania godzin właśnie na tym zajęciu.
Jak rozmawiać z dzieckiem, by nie czuło się osaczone, a jednocześnie wiedziało, że ma w nas wsparcie?
Nie da się tak z dnia na dzień wypracować jednej cudownej metody. Na to, żeby dziecko czuło, że ma w nas wsparcie pracujemy od pierwszych dni jego życia. To długi proces i będziemy napotykać mnóstwo wyzwań po drodze, bo na każdym etapie rozwoju będziemy się mierzyć z czymś innym. Ważne żebyśmy nie siedzieli z założonymi rękami i szukali, edukowali siebie samych. Nie bójmy się poważnych rozmów z naszymi dziećmi. Przede wszystkim nie oceniajmy ich, tylko dajmy realne wsparcie, akceptację i szacunek do tego co czują, czy z czym do nas przychodzą. Nie prześmiewać, nie zawstydzać, nie obrażać się, nie karać za jego emocje. To już daje nam bardzo realną szansę na to, że z każdym, nawet najcięższym problemem dziecko przyjdzie do nas (bo np. miesiąc temu nie zbagatelizowaliśmy problemu, który dla nas wydawał się śmieszny). Jednak dajmy im również przestrzeń i zaufanie (zapewniam, że rodzice nastolatków mają z tym duży problem). Czasem wystarczy powiedzieć „hej, jestem tu gdybyś chciał/chciała pogadać” i dać czas. Przy czym, w sytuacji kiedy dziecko wypełznie ze swojego pokoju o 22:00, to natychmiast skorzystać z tej właśnie szansy, że np. przyszło usiąść obok nas, albo gdy stoi w drzwiach, kiedy np. robimy obiad, bo być może to jest właśnie ta jedyna szansa na ważną rozmowę. Musimy dostrzegać te małe możliwości, a żeby je dostrzegać, musimy unieść wzrok znad telefonu, komputera, czy telewizora i skierować ten wzrok na nasze dziecko.
Za duży luz, czy za duża nadopiekuńczość - co jest gorsze podczas wychowywania dziecka w wieku dojrzewania?
Ani jedno, ani drugie i to na każdym etapie rozwoju. Żadna skrajność nie jest dobra. Zakładając, że duży luz oznacza zbyt rozciągnięte granice, brak konsekwencji, bądź niestawianie granic. To niestety sprawia, że zaburzamy poczucie bezpieczeństwa dziecka. Rodzic ma być rodzicem, nie kumplem – wtedy dziecko czuje się bezpiecznie, bo ten dorosły za nie odpowiada. Zaś nadopiekuńczość może prowadzić do braku umiejętności podejmowania decyzji, niskiego poczucia wartości, braku zaufania sobie i dostrzegania swoich umiejętności. Czasem trzeba wyprzedzić dziecko o jeden kroczek, a czasem cofnąć się o jeden i mieć w pogotowiu pomocną dłoń. Warto, żebyśmy byli gotowi na cały wachlarz emocji, które mogą się pojawić, a przynajmniej mieć świadomość, że mogą się pojawić, ba - z pewnością się pojawią.
Czy edukacja nastolatków jest Twoim zdaniem na odpowiednim poziomie, jeśli chodzi o emocje, radzenie sobie z nimi?
Staram się cieszyć, że w ogóle jakakolwiek jest. Uważam jednak, że absolutnie nie jest adekwatna do wyzwań, które stawiają nam dzisiejsze czasy – czytaj: technologia. W mojej opinii ta edukacja nie nadąża za tym, na jakie niebezpieczeństwo wystawione są dzieci.
W jaki sposób powinniśmy wspierać dziecko w czasie dojrzewania?
Myślę, że odpowiedź właściwie zawarłam w odpowiedzi na drugie pytanie.
Być obok, być bezpiecznym portem, do którego ten młody człowiek może zawsze wrócić. Odłóżmy na bok smartfony i dostrzeżmy dzieci. Być obecnym emocjonalnie, nie tylko ciałem. No i lubię czasem użyć stwierdzenia, że warto uskuteczniać rodzicielstwo we dwoje (oczywiście w miarę możliwości fizycznych, bo sytuacje życiowe są różne), niezależnie od tego czy jesteśmy razem czy nie, dalej tworzymy rodzinę, której zależy na tym człowieku, którego stworzyliśmy. Warto razem budować odporność psychiczną naszych dzieci, jeśli tylko mamy taką możliwość.
Jeśli chodzi o sam internet, to warto mieć świadomość tego, w czym porusza się nasze dziecko. Dzieciaki jednym kliknięciem mają dostęp do WSZYSTKIEGO. Treści dla dorosłych (wystarczy przecież kliknąć „tak, mam skończone 18 lat” i już), ogrom hejtu, socjal media i np. jeden komentarz, który może psychicznie odbić się na naszym dziecku na bardzo długo…
Wsparciem dziecka w tym okresie będzie również nasza edukacja na ten temat, bo o ile zrozumiałe jest, że czegoś nie wiemy, to niezrozumiałe jest, że nie chcemy się dowiedzieć. Mamy teraz tak szeroki dostęp do wiedzy. Edukujmy się i korzystajmy z tego mądrze.

i
