W piątek rano w łódzkiej Atlas Arenie testy pisali rezydenci interny, a później ginekologii i położnictwa. Do końca marca pisemne egzaminy napiszą rezydenci wszystkich specjalizacji. Przypomnijmy- rezydenci to lekarze, którzy pracują w szpitalach i poradniach, a jednocześnie przez 5 lub 6 lat przygotowują się do specjalizacji. Po tym czasie mają doświadczenie i praktyczne umiejętności, potwierdzone i zaliczone przed przystąpieniem do PES.
Egzamin specjalizacyjny jest bardzo trudny i żeby go zdać wszyscy intensywnie uczą się przez cały czas rezydentury, a na dwa miesiące przed egzaminem biorą zaległe urlopy i skupiają się tylko na nauce. - Nie jesteśmy w stanie pracować, dyżurować i zakuwać. Każdy przed egzaminem musi mieć te kilka miesięcy wolnego, żeby zdać. Tak jest co roku, przed kolejnymi sesjami egzaminacyjnymi - mówią lekarze.
Teraz jednak mamy pandemię i sytuacja epidemiczna jest coraz trudniejsza. Tuż po zdanych testach lekarze chcieliby wrócić do szpitali i poradni, ale przed nimi jeszcze egzaminy ustne. W ubiegłym roku z powodu koronawirusa były one odwołane. Lekarze nie rozumieją dlaczego mają je zdawać w szczycie trzeciej fali pandemii. - W sesji jesiennej, gdy było kilkanaście tysięcy zakażeń dziennie bez problemu egzaminy odwołano, teraz mamy rekord zakażeń, ponad 35 tys nowych przypadków i musimy zdawać. My się nie migamy, możemy je zdać, tak jak zdaliśmy testy. To jednak oznacza, że zostajemy w domach i uczymy się do ustnych - mówią lekarze
Podkreślają, że poświęcili już bardzo dużo i na ostatniej prostej po zdanych egzaminach pisemnych nie mogą lekceważąco tego zmarnować. - My jesteśmy przyzwyczajeni do zakuwania i ciężkiej pracy. Od kilku lat przygotowywaliśmy się na ten czas przed egzaminami, odkładaliśmy pieniądze, bo teraz nie zarabiamy i zbieraliśmy urlopy. Nie możemy jednocześnie pracować i uczyć się, bo czas nie jest z gumy, a my chociaż jesteśmy przygotowani do ekstremalnych wyzwań musimy pamiętać też o swoich rodzinach i własnym zdrowiu - mówi przyszły specjalista interny, który na początku roku pracował ponad 360 godzin w miesiącu. Lekarze pytają - Czy naprawdę nikt nie widzi jak dużo pracujemy i każdego dnia zdajemy te egzaminy przed specjalistami, starszymi kolegami i pacjentami? Często od samego początku rezydentury, z powodu braków kadrowych byliśmy rzucani na głęboką wodę, sami zostawaliśmy na dyżurach pracując jednocześnie na oddziale i SORze. Nasi przełożeni nam zaufali, teraz powinni nam zaufać rządzący i odpuścić te ustne egzaminy. Po ich zdaniu nie będziemy lepszymi lekarzami. Teraz w czasie szczytu pandemii bardziej jesteśmy potrzebni pacjentom.
Medycy nie kryją rozgoryczenia. - Jesteście uziemieni poza systemem, mimo rekordu zakażeń i smutnego zgonu ochrony zdrowia. Skoro zarządzający ochroną zdrowia wymagają od nas, żebyśmy zdawali to zdamy te ustne zaplanowane na maj i po nich wrócimy do pracy. Tylko jakim kosztem? - mówią.
Medycy podkreślają, że jeśli egzaminy ustne zostaną odwołane natychmiast wracają do pracy, a w Polsce przybędzie ponad 2 tysiące tak bardzo potrzebnych specjalistów.