Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc dla 5-letniego Wojtusia ze Zgierza. Chłopiec cierpi na złożoną wadę serca. Potrzebna jest operacja w Stanach Zjednoczonych jednak ta jest bardzo kosztowna. Niestety, trwa walka z czasem, ponieważ chłopczyk czuje się coraz gorzej.
- Wojtek ma złożoną wadę serca pod postacią atrezji płucnej, skorygowanego przełożenia wielkich naczyń, ubytku międzykomorowego, międzyprzedsionkowego i zespołu WPW. Dodatkowo ma jeszcze przełożenie trzewi. Wojtek jest po 6 operacjach. 5 było wykonywanych w Polsce. Ostatnia, kluczowa, w której doszło do korekty serca i uchroniła go od serca jednokomorowego co jest leczeniem paliatywnym, odbyła się w Stanach. To było 2,5 roku temu. Jednym elementem tej operacji była wymiana zastawki płucnej na homograft, czyli taką zastawkę od zmarłego dawcy. Z racji tego, że jest to materiał biologiczny, a serce Wojtka nie ma idealnej hydrauliki ta zastawka zwapniała. Wymaga teraz wymiany. Gdy była wstawiana to miała 17 mm. Teraz zwęziła się do 3 mm. To jest zastawka odpowiedzialna na to, aby do płuc dopływała krew. Ona musi być teraz wymieniona – tłumaczy mama chłopca.
Polecany artykuł:
Wojtuś przeszedł w swoim życiu więcej operacji serca niż ma teraz lat. Jest po pełnej korekcie swojego serduszka — double switch Hemi Mustard, która odbyła się w USA. Nikt w Polsce ani w Europie nie chciał się podjąć ratowania dwóch komór po tym, co zostało zrobione w sercu Wojtusia w Polsce. Tylko profesor Frank Hanley z Lucile Packard Children’s Hospital wraz ze swoim zespołem zdecydował się ocalić dwie komory w sercu Wojtka.
- Jedziemy tam dlatego, że oprócz zastawki Wojtuś ma mnóstwo innych rzeczy zrobionych w sercu i podczas takiej operacji może się wydarzyć wszystko. Polska nie jest gotowa na takie rzeczy, zresztą w Polsce praktycznie nie wstawia się homograftów, bo jest ich mała dostępność - kontynuuje mama Wojtusia - Wyjeżdżamy ze względu na skomplikowaną anatomię. Mamy na to zaświadczenia od zespołu lekarzy ze Stanów. Zalecają, żeby przyjechać do nich, ponieważ Wojtek ma tak skomplikowaną anatomię, że u nich będzie najbezpieczniejszy.
Jak informuje matka chłopca, kluczowy jest czas. Jeżeli zabieg nie zostanie przeprowadzony odpowiednio szybko to może dojść do tragedii.
- Jeżeli ta zastawka się zamknie to do płuc Wojtka nie będzie dopływała krew. To byłoby uduszenie bez czynnika zewnętrznego. Co prawda on ma tam takie zespolenie, ale było robione w wieku 8 miesięcy. Ono nie da rady tak ukrwić płuc, żeby Wojtek prawidłowo oddychał – tłumaczy.
Im szybciej uda się zebrać pełną kwotę tym lepiej. Nawet po zadeklarowaniu zebrania kwoty trzeba jeszcze poczekać na operację w Stanach. To są dodatkowe 3-4 miesiące.
Wesprzeć zbiórkę na operację dla Wojtusia można TUTAJ.