- Na Piotrkowskiej zawsze biło serce Łodzi, teraz prawie go nie słychać. Oficjalnie lockdownu nie ma, ale my nie możemy normalnie funkcjonować. Już po raz drugi w tym roku, z dnia na dzień zamknięto lokale, a my popadamy w długi i grozi nam bankructwo. Boimy się nie tylko o siebie, nasi pracownicy mogą stracić źródło utrzymania - alarmują przedsiębiorcy z Pietryny.
Zapaść branży gastro może oznaczać likwidację tysięcy miejsc pracy w całej Łodzi. - Piotrkowska z wielkim trudem podniosła się po pierwszym zamknięciu, drugiego może nie przeżyć. To też cios w największą atrakcję turystyczną Łodzi - mówią przedstawiciele branży gastronomicznej. Restauratorzy zwracają uwagę, że jedzenie na wynos nie zapewni im możliwości przetrwania, bo to zaledwie znikoma część ich dotychczasowych obrotów.
Restauratorzy zaapelowali do premiera o podjęcie rozmów i konkretny plan pomocy.
Posłuchajcie z jakimi problemami borykają się przedsiębiorcy z Piotrkowskiej: